Niemoc Śląska Wrocław nadal trwa. Tym razem porażka z Termaliką

Śląsk nie wygrał żadnego z pięciu ostatnich meczów, wliczając w to Puchar Polski. W niedzielę wrocławianie przed własną publicznością przegrali z tegoroczną rewelacją ligi Bruk-Bet Termaliką Nieciecza 1:2.

Bezradność Śląska w ostatnich tygodniach jest już porażająca. Piłkarze Mariusza Rumaka z 15 możliwych punktów do zdobycia zgromadzili ledwie cztery oczka! Na domiar złego niedawno odpadli z Pucharu Polski po kompromitującym meczu z pierwszoligowym Drutexem-Bytovią Bytów. Zatem kryzys zespołu ze stolicy Dolnego Śląska jest już naprawdę głęboki, a w grze drużyny Rumaka trudno dostrzec pozytywne symptomy.

Trener Rumak w meczu z Termaliką postawił na stabilizację. Śląsk mecz z drużyną z Niecieczy, w porównaniu do ostatniego pojedynku z Piastem Gliwice (1:1), rozpoczął z tylko jedną, na dodatek wymuszoną zmianą. Zawieszonego za kartki Adama Kokoszkę na środku drugiej linii zastąpił Portugalczyk Filipe Goncalves.

Pierwsze minuty spotkania nie mogły napawać szczególnym optymizmem zarówno kibiców Śląska jak i Termaliki. Zawodnicy obu drużyn raczej ograniczali swoją grę do dalekich podań i przejęcia panowania w środkowej strefie boiska. Tempo spotkania nieco wzrosło po kwadransie gry, choć składnych akcji nadal brakowało.

W 23. minucie Śląsk ostatecznie znalazł drogę do bramki, choć spory udział przy tej bramce miał obrońca gości Patryk Fryc. Zawodnik z Niecieczy starał się przeciąć mocne zagranie wzdłuż linii bramkowej Kamila Bilińskiego, ale uczynił to tak pechowo, że skierował piłkę do własnej bramki.

Cztery minuty później powinno być 2:0 dla Śląska, ale doskonałą sytuację bramkową zmarnował Ryota Morioka. Japończyk w sytuacji sam na sam z golkiperem Termaliki Krzysztofem Pilarzem uderzył słabo i wprost w rywala.

W 40. minucie Termalica doprowadziła do wyrównania. O ile przy bramce dla Śląska "pomógł" Fryc, drużyna z Niecieczy swoje trafienia zaliczyła przy dużym udziale obrońcy wrocławian Mariusza Pawelca. Defensor Śląska sfaulował w polu karnym Wojciecha Kędziora, za co arbiter główny wskazał na 11. metr. Rzut karny na bramkę zamienił sam poszkodowany.

Druga połowa rozpoczęła się fatalnie dla Śląska. Już po niespełna 120 sekundach od wznowienia gry z boiska za uderzenie łokciem rywala wyleciał Filipe Goncalves.

W 63. minucie fatalny błąd popełnił z kolei Mariusz Pawełek. Golkiper Śląska minął się z piłką co wykorzystał stoper Kornel Osyra i dał prowadzenie swojej drużynie.

Grający w 10 Śląsk w drugiej połowie był w stanie odpowiedzieć tylko raz. Strzał z dystansu Morioki bez większych problemów bronił Pilarz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA