Dąbrowski opuścił kilka meczów z powodu urazu stawu skokowego, którego nabawił się po brutalnym ataku Łukasza Tymińskiego z Górnika Łęczna. Pomocnik Cracovii wrócił do gry w meczu z Lechią Gdańsk, potem zagrał jeszcze z Arką Gdynia. Oba te spotkania zakończyły się porażkami krakowian, którzy na zwycięstwo w lidze czekają już pięć kolejek.
- Na sam koniec okienka transferowego doszło do nas kilku zawodników. Musimy złapać pewne automatyzmy, nie jest to takie łatwe. Mogę powiedzieć o sobie, że te urazy mnie wybijają z rytmu. Proszę nie oczekiwać, że od razu zacznę grać tak samo, jak przed kontuzją - podkreśla w "Dzienniku Polskim".
Dobrą grą Dąbrowski imponował zwłaszcza wiosną. Wtedy był nawet blisko powołania do reprezentacji Polski. Marzenia o mistrzostwach Europy we Francji przekreśliła jednak kontuzja barku.
- Wiadomo, że muszę teraz dążyć do tego, by dorównać do tamtego okresu. Nie ma co się usprawiedliwiać, bo wychodzę w pierwszym składzie. Ja i trener wiemy, że ta dyspozycja jest prawie optymalna. A selekcjoner dzwonił z pytaniem, jak moje zdrowie - mówi pomocnik.