Bramkarz Widzewa odszedł do innego klubu. Dziwny transfer

Piotr Zalewski, 15-letni najzdolniejszy bramkarz Widzewa Łódź, niespodziewanie odszedł do UKS SMS. Dlaczego nie zdecydował się zostać w klubie z al. Piłsudskiego?

Zalewski to 15-letni utalentowany zawodnik, który karierę piłkarską rozpoczął w Widzewie. Radził sobie na tyle dobrze, że jako jedyny zawodnik z Łódzkiego w ostatnim czasie był powoływany do młodzieżowych reprezentacji Polski. Zainteresowały się nim też inne kluby, na czele z Lechem Poznań czy nawet angielskimi Sunderlanem i Brighton. Widzew nie stwarzał piłkarzowi problemów, gdy został zaproszony na testy na Wyspy Brytyjskie. Dostał zielone światło i wziął nawet udział w turnieju w Portugalii. Wrócił jednak do kraju, ponieważ zagraniczne zespoły mogą pozyskiwać na zasadzie transferu zawodników, którzy ukończyli 16. rok życia.

Ale do Widzewa Zalewski już nie wrócił. Od 1 lipca był wolnym zawodnikiem i mógł odejść do dowolnego klubu. Wybrał UKS SMS Łódź. Skontaktowaliśmy się z Urszulą Zalewską, mamą piłkarza, która skierowała nas do Radosława Matusiaka, czyli menedżera młodego bramkarza. Były reprezentant Polski twierdzi, że Widzew nie zaproponował piłkarzowi nowej umowy. - A w pewnym momencie nawet zabronił trenować z jakąkolwiek drużyną - mówi "Wyborczej" Matusiak. - SMS przedstawił zawodnikowi plan treningów indywidualnych, ma dużo lepszą bazę. Piotrek nie miał też dużego wyboru, bo chce zostać w Łodzi do czasu, aż skończy szkołę. Cały czas jest obserwowany przez zagraniczne kluby, ale ewentualny transfer przeprowadzimy po zakończeniu jego edukacji.

W Widzewie twierdzą, że chcieli zaproponować Zalewskiemu profesjonalny kontrakt. Włodarze klubu mieli jednak problemy z umówieniem się z rodzicami na spotkanie. Potem okazało się, że młody piłkarz podpisał umowę z Matusiakiem, który teraz będzie kierował jego karierą. Kiedy szefowie Widzewa próbowali nawiązać kontakt z menedżerem, niespodziewanie przyszła wiadomość z UKS SMS z prośbą o zwolnienie zawodnika. Dopiero wtedy trzecioligowiec dowiedział się, że Zalewski swoją karierę będzie kontynuował w klubie z Milionowej. - Jesteśmy trochę zniesmaczeni taką sytuacją, bo zawsze pomagaliśmy Piotrkowi, staraliśmy się doradzić - podkreśla Waldemar Krajewski, dyrektor Widzewa. - Nie chcieliśmy mu też robić krzywdy, bo dlaczego mu nie pomóc? Zawsze zaznaczaliśmy, że jeśli będzie miał ofertę z lepszego klubu czy z zagranicy, spokojnie na to przystaniemy.

W Widzewie Zalewski trenował pod kierunkiem Tomasza Muchińskiego, szkolącego bramkarzy w pierwszej drużynie, a wcześniej m.in. w Zagłębiu Lubin i Wiśle Kraków. Szkoleniowiec życzy zawodnikowi dobrze i - jak twierdzi - szanuje jego wybór. - To była wspólna decyzja Piotrka oraz jego rodziców. Widocznie znaleźli odpowiednie dla siebie wyjście - mówi Muchiński. - O 15-latku trudno powiedzieć, czy będzie dobrym piłkarzem. Na razie tylko rokuje. Jedynie uczciwą pracą można coś zyskać. To ambitny i rzetelny chłopak, a ja lubię piłkarzy, którzy wiedzą, czego chcą. Pamiętam, jak trenowaliśmy indywidualnie na orliku niedaleko jego domu. Czy szkoda nam, że odszedł? Mam nadzieję, że jeszcze odciśnie swoje piętno w kadrze czy dużym klubie, już w seniorach.

W Widzewie nie zamierzają płakać po Zalewskim. - Mówi się trudno. Mamy trzech innych młodych bramkarzy, którzy wcale nie są gorsi od Piotrka. Oczywiście mają braki, ale chcą z nami pracować - kończy Krajewski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.