Po właściwych stronach Błoń. Cracovia, czyli jakość - rzecz bezcenna

Na pytanie, czy nie wolałby pozyskać dwóch, trzech piłkarzy gotowych do podstawowego składu zamiast 12 nowych zawodników, trener Jacek Zieliński odpowiada, że jest zadowolony z jakości transferów.

Podkreśla, że część piłkarzy była brana z myślą o przyszłości. Tyle tylko, co szkoleniowiec doskonale wie, wyników od jego zespołu oczekuje się teraz. Poprzedni sezon, najlepszy od kilkudziesięciu lat, a do tego okraszony awansem do europejskich pucharów, rozbudził nadzieje nie tylko kibiców, ale także właściciela.

Idealnie jest, gdy trener dostaje czas na zbudowanie zespołu. Ale jak wiemy, perfekcyjny świat istnieje co najwyżej w bajkach. Szkoleniowiec może zarzekać się, że jest zadowolony z jakości transferów, ale liczby mówią zupełnie co innego. Jedynym piłkarzem z 12-osobowego letniego zaciągu, który rzeczywiście wzmocnił zespół, jest Mateusz Szczepaniak. Jest jeszcze nadzieja, że wzmocnieniem okażą się ci, którzy przyszli do zespołu tuż przed zamknięciem okna transferowego. Na razie Brzyski, Malarczyk i Piątek z Lechią Cracovii nie zbawili. Sam fakt, że zagrali, choć z drużyną trenowali od kilku dni, świadczy o tym jak przydatne były wcześniejsze transfery. Brzyski na lewej obronie wygrał rywalizację z Diego i Cuntą, Zieliński wolał wziąć na ławkę Malarczyka, a innych stoperów - Lituaszkiego i Bejana - odesłać na trybuny. Piątka szkoleniowiec uznał za lepszego od Tomasa Vestenickiego, którego latem Cracovia postanowiła wykupić z AS Roma.

Jak do tej pory 12 transferów nie przekłada się na jakość - krakowianie nie wygrali w lidze od czterech spotkań i są na 10. miejscu w tabeli. Chyba że chodziło Cracovii o zdominowanie IV ligi. To się udało, bo dzięki temu, że w meczach rezerw gra zwykle większość piłkarzy z pierwszej drużyny, zespół prowadzi z kompletem punktów.

Chyba zamysł był taki, by było odwrotnie...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.