Radomiak w sezon II ligi wszedł tak sobie. Z jednej strony uzbierał sporo punktów, które pozwalają cały czas myśleć o walce o jak najwyższe cele, a z drugiej - co powodowało u kibiców dużą falę krytyki - piłkarze w pierwszych spotkaniach sezonu nie zachwycali formą.
I rzeczywiście tu trzeba się z kibicem zgodzić, bowiem Radomiak od zawsze przyzwyczajał swoich sympatyków do tego, że jest zespołem, który w piłkarskich genach zapisane ma atakować i grać do przodu. Tej widowiskowości nadzwyczaj brakowało.
Kolejny czynnik powodujący, że kibic w tym sezonie zaczął zupełnie inaczej postrzegać postawę zawodników a przede wszystkim uzyskiwane wyniki - to ten, mówiący o celu jaki dość głośno i odważnie działacze klubu, szkoleniowcy - zaczęli rozgłaszać już przed startem ligi.
Jak wiemy kibic słysząc zapowiedzi awansu wymaga od piłkarzy dużo więcej, aniżeli ci mieliby np. grać o utrzymanie. Odwracając sytuację, to piłkarzom w dążeniu do realizacji tego celu towarzyszy większa presja, co niewątpliwie przekłada się na postawę.
Na szczęście fani Radomiaka pomimo, że niejednokrotnie z dalekich wyjazdów musieli wracać ze spuszczonymi głowami, to nie odwrócili się od swoich ulubieńców. Dali temu wyraz chociażby w pojedynku przeciwko Kotwicy Kołobrzeg. Sympatycy dopingowali drużynę przez pełne 90-kilka minut, ale najgłośniej w momencie kiedy ten doping był piłkarzom najbardziej potrzebny. Właśnie od stanu 3:2, gdy do głosu doszli rywale Zielonych z Kołobrzegu, doping dał bodziec do jeszcze większej walki, choć kondycyjnie miejscowi mieli już dość. Wszystko za sprawą ich postawy w pierwszej połowie. Radomianie zagrali wtedy wręcz koncertowo, a ręce same składały się do oklasków. Niestety taka postawa - podwajanie rywali, nieustanny pressing, czy w końcu walka o każdy centymetr - musiał spowodować, że przyszedł kryzys.
W przerwie pojedynku goszczący na meczu Jerzy Engel jr (były trener Raodmiaka przyp. Red.) sam się zastanawiał, czy to Radomiak jest tak świetny, czy Kotwica taka słaba. Odpowiedź przyszła w drugiej połowie, kiedy to rywale pokazali, że grać potrafią a spotkanie stało na nadzwyczajnym jak na trzeci poziom rozgrywkowy poziomie.
Teraz radomianie muszą dążyć do tego, by przez dwie połowy utrzymywać poziom koncentracji i przygotowania fizycznego na takim poziomie, jak to miało miejsce do przerwy. Wtedy fani nie będą już "marudzić", a i trybuny wypełnią się do ostatniego miejsca.