Królowie polowania. Legia na czele, Górnik też łowił nieźle

Felieton Wiesława Pawłata

W ostatnim dniu sierpnia trwało istne transferowe szaleństwo. Kluby piłkarskie sprzedawały, kupowały, wypożyczały i zwalniały graczy na potęgę. Zresztą nic w tym nadzwyczajnego, bo 31 sierpnia kończy się letnie okienko transferowe. Wydaje się, że królem polowania została stołeczna Legia, która jako uczestnik fazy grupowej Ligi Mistrzów musiała koniecznie wzmocnić skład. Naturalnym jest, że aby zrobić miejsce nowym, trzeba się częściowo pozbyć starych. Do Warszawy powrócił Miroslav Radović, pozyskano też Jakuba Czerwińskiego i Walerija Kazaiszwilego, ale między innymi wypadło dwóch zawodników wywodzących się z Lubelszczyzny - Jarosław Niezgoda, który trafił do stolicy z Wisły Puławy, i wychowanek Lublinianki Tomasz Brzyski. Pierwszy z nich Warszawy nie zawojował, nie chciał przejść do Górnika Łęczna i w rezultacie znalazł się w Ruchu Chorzów. Natomiast Brzyski to wielce zasłużony dla Legii piłkarz - swego czasu niezastąpiony, który niestety stał się jednym z kozłów ofiarnych obwinionych za słabą postawę legionistów w lidze - choć sam grał jak na lekarstwo - i praktycznie został odsunięty. Ostatecznie rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron i ten lewy obrońca będzie teraz bronił barw Cracovii.

Jak na tym tle wypadły łowy prowadzone przez działaczy łęcznian? To oczywiście okaże się w trakcie sezonu, bo już nie raz tak bywało, że nowe nabytki nie nadawały się do gry, a jedyną ich zaletą było to, że trafiali do Górnika za darmo. Od tego sezonu transferami w zespole z Łęcznej zajmuje się Veljko Nikitović, który jeszcze w minionym sezonie sam uwijał się na murawie. On dopiero startuje w tej branży, ale znajomości futbolu odmówić mu nie sposób. Dlatego też z uwagą będę obserwował poczynania graczy, których Serb do klubu zaproponował. W ostatniej chwili do Górnika trafiło trzech ciekawych piłkarzy - dwóch wypożyczono z gdańskiej Lechii - Adama Dźwigałę i Brazylijczyka Gersona, a trzeci to Hiszpan z praktyką w akademii Realu Madryt ostatnio grający w Rumunii i zbierający tam dobre recenzje. Jest nim ofensywny pomocnik Javier Hernandez. Szczególnie tych dwóch ostatnich zawodników powinno dać zespołowi dodatkową jakość. Teraz wszystko w rękach trenera Andrzeja Rybarskiego, który musi te ogniwa odpowiednio spleść, i oczywiście w nogach piłkarzy. Natomiast jedyną weryfikacją poczynań transferowych i tak będą wyniki zespołu. Mam nadzieję, że łęcznianie zawodu nie sprawią.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.