Motor Lubawa - Widzew 0:2. Trzy punkty na stojąco

Widzew powtórzył wynik z pierwszej kolejki, ale swoją grą znów nie zaimponował. Na Motor Lubawa to jednak wystarczyło.

W niewielkiej Lubawie zmierzyli się beniaminkowie grupy I trzeciej ligi. Łączy ich jednak tylko nazwa, bo trudno porównać oba kluby. Widzew jeśli jeszcze nie jest profesjonalny, to zmierza w tym kierunku. Piłkarze w zdecydowanej większości nie muszą pracować, trenują przez cały tydzień, a na dalekie wyjazdy wyruszają dzień wcześniej. Trener Marcin Płuska ma do dyspozycji ponad 20 zawodników, z których spokojnie mógłby stworzyć dwie silne jedenastki. I każda z nich byłaby faworytem w spotkaniu z Motorem. Może pozwolić sobie na pozostawienie w domu Princewilla Okachiego, nadrabiającego zaległości treningowe. Naprzeciw stanęli amatorzy, ćwiczący trzy razy w tygodniu, uczący się i pracujący. W przerwie szkoleniowiec gospodarzy musiał zdjąć z boiska jednego ze swoich liderów, żeby... zdążył do pracy.

W tej sytuacji inny wynik niż pewne zwycięstwo Widzewa byłby nie tylko niespodzianką, ale sensacją. Goście szybko strzelili dwa gole, choć wcześniej - po błędzie jednego ze stoperów - uratował ich Michał Choroś. W sumie drużynę można pochwalić za skuteczność, bo wiele więcej okazji nie mieli. Im dłużej trwała gra, tym bardziej widzewiacy dostosowywali się poziomem do chaotycznie grających lubawian. Nie wiadomo po co próbowali indywidualnych akcji, przerywanych przez przeciwników. Nie udawało im się przejąć inicjatywy i narzucić gospodarzom swoich warunków.

Potwierdziło się jednak, co jest obecnie największym atutem widzewskiej drużyny. Tak jak w inauguracyjnej kolejce, i tym razem wyróżnili się boczni pomocnicy: Daniel Mąka i Adrian Budka. Obaj strzelili gole, a poza tym byli najaktywniejsi w swoim zespole. Jednak im dłużej trwała gra, tym rzadziej byli wykorzystywani. O innych trudno coś powiedzieć, bo w ogólnym chaosie ciężko się wyróżnić.

Zawodnicy Motoru grali bardzo ambitnie, lecz ich niewielkie umiejętności nie wystarczyły na poważne zagrożenie łódzkiej obronie. Ratowali się wrzutkami w pole karne, jednak obrońcy Widzewa nie dali się zaskoczyć.

Choć zwycięzców nie powinno się sądzić, to jednak kandydata na drugoligowca trudno chwalić po tak bezbarwnym występie, jak w sobotę w Lubawie. Z pewnością taka gra nie wystarczy na najbliższego przeciwnika, jakim będzie w sobotę Pelikan Łowicz.

Motor Lubawa - Widzew 0:2 (0:2)

Gole: Mąka (13.), Budka (20.)

Widzew: Choroś - Tlaga (67. Kozłowski), Czaplarski, Jędrzejczyk, Gromek (82. Woźniak) - Rodak, Szewczyk - Budka (63. Michalski), Zawodziński, Mąka (74. Strus) - Sabiłło

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.