Jeśli Lech nie wygra z Koroną to zaliczy najgorszy start od... 1955 roku

Lech Poznań, sobotni rywal Korony Kielce w ekstraklasie jako jedyny zespół w całej ekstraklasie nie strzelił jeszcze gola i po trzech kolejkach jest na ostatnim miejscu w tabeli. Tak fatalnego startu sezonu Kolejorz nie miał od 61 lat!

Kiedy już w trzeciej minucie poniedziałkowego meczu z Pogonią Szczecin Adam Kokoszka zdobył bramkę dla Śląska Wrocław, było jasne, że po trzech seriach spotkań nowego sezonu w całej lidze tylko Lech Poznań nie strzelił jeszcze gola. Z jednym zdobytym punktem zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ma bowiem gorszy bilans bramek od Górnika Łęczna i Pogoni Szczecin.

Trudno wyobrazić sobie bardziej upokarzający start rozgrywek dla drużyny, która jeszcze kilkanaście miesięcy temu zdobyła mistrzostwo Polski! Lech w trzech dotychczasowych spotkaniach zanotował zaledwie jeden remis i dwie porażki - obie przed własną publicznością. Do tego jeszcze ten brak zdobyczy bramkowych... Konkurenci mają co najmniej dwa gole na koncie, a najskuteczniejszy jest lider - Zagłębie Lubin z ośmioma trafieniami.

Nic dziwnego, że kibice poznańskiej drużyny przecierają oczy ze zdumienia. Tak fatalny początek sezonu nie przytrafił się Lechowi od połowy lat 50. ubiegłego wieku! Wtedy to Kolejorz grający jeszcze na Dębcu zanotował falstart w dwóch kolejnych sezonach 1954 i 1955 r. (grano systemem wiosna-jesień). Najpierw zespół prowadzony przez Mieczysława Tarkę przegrał dwa pierwsze mecze (z Ruchem 0:1 i Wisłą Kraków 0:1), a trzeci zremisował (z Legią Warszawa 0:0). Na pierwsze zwycięstwo i gola kibice musieli wówczas czekać do czwartej kolejki, gdy Lech ograł Polonię Bydgoszcz 1:0.

Sezon później, w 1955 r., historia się powtórzyła. Pierwsze dwa spotkania poznaniacy bezbramkowo zremisowali (z Legią i Zagłębiem Sosnowiec), a trzecie przegrali (z Polonią Bydgoszcz 0:1). Znów po trzech kolejkach lechici nie mieli na koncie ani jednego gola. I znów przełamali się w czwartej serii, wygrywając u siebie z Garbarnią Kraków 2:0.

Wtedy Lechowi udało się wydostać z tarapatów, ale kiepski początek sezonu i tak odbił się czkawką. W sezonie 1954 poznaniacy zdołali jeszcze zająć piąte miejsce, ale w kolejnych rozgrywkach finiszowali dopiero na dziewiątej pozycji.

Teraz kibice też wybaczyliby pewnie zepsutą inaugurację, gdyby nie fakt, że musieli wstydzić się za Lecha niemal cały poprzedni sezon. Trener Jan Urban nie mógł nadziwić się, że jego piłkarzy spotkała krytyka tak szybko. - Naprawdę pytacie mnie o to już po dwóch kolejkach? - mówił z niedowierzaniem jeszcze przed ostatnim meczem z Jagiellonią Białystok (0:2).

Szkoleniowiec ma jednak prawo nie pamiętać tego, co przeszli fani Kolejorza. Urban dopiero w październiku ubiegłego roku, w trakcie poprzedniego sezonu, przejął posadę trenera po Macieju Skorży. I niemal z miejsca wyciągnął poznaniaków z ostatniego miejsca w tabeli. Duży niesmak pozostał dopiero po finiszu sezonu, gdy Lech pod jego wodzą wygrał zaledwie jedno z siedmiu ostatnich spotkań.

Gdy dodamy do tego tylko jeden punkt zdobyty w trzech meczach tego sezonu, to okazuje się, że w ostatnim dziesięcioleciu tylko jeden trener punktował w Lechu gorzej od Jana Urbana. To Krzysztof Chrobak, który poprowadził Kolejorza jednak tylko w trzech spotkaniach i to jako trener tymczasowy. Wszystkie zakończyły się remisem.

Jan Urban w 39 ligowych meczach zdobywał średnio 1,56 pkt na mecz. Lepsze bilanse od niego mieli nie tylko Mariusz Rumak (1,83 pkt na mecz), czy Jacek Zieliński i Franciszek Smuda (obaj po 1,81), ale też Maciej Skorża (1,73) i Jose Bakero (1,67).

Gdy Urban przychodził do Lecha w poprzednim sezonie, to mógł pochwalić się najlepszym bilansem spośród wszystkich trenerów pracujących wtedy w ekstraklasie! W poprzednich klubach, w których pracował, zdobywał aż 1,93 pkt na mecz. Duży wpływ na taki wynik miała jego praca w Legii Warszawa, gdzie zespół pod wodzą Urbana zdobywał średnio ponad dwa punkty. W Lechu to już tylko półtora punktu.

W sobotę Kolejorz zmierzy się na wyjeździe z Koroną Kielce, która ma na koncie dwa remisy i porażkę. Nad lechitami będzie ciążyła spora presja - jeśli znów nie strzelą gola i nie wygrają, to przejdą do historii jako zespół, który zanotował najsłabszy start w dziejach klubu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.