Trener Mariusz Rumak przebudowuje Śląsk: Co jest największym problemem wrocławskiej drużyny?

Mecz Śląska z Lechem pokazał, że wrocławska drużyna jest w trakcie gruntownej przebudowy. I że proces tworzenia nowego zespołu jeszcze potrwa.

Na początku okresu przygotowawczego trener Mariusz Rumak podkreślał, że kadra zespołu jest za mała. Zdania nie zmienił do dziś. Podczas konferencji tuż przed meczem z Lechem nadal mówił, że ma zbyt mało zawodników. Narzekał, że w czasie treningów nie mógł rozegrać wewnętrznej gierki, gdyż brakowało piłkarzy.

Niechciani mogą odejść

Widać, że Rumak nie będzie stawiał na pewnych piłkarzy. Na pewno nie na Jacka Kiełba, który nie załapał się do meczowej kadry i pożegna się ze Śląskiem. Niskie notowania ma także Kamil Biliński. Napastnik nie znalazł się w podstawowym składzie na mecz i nie zagrał w nim ani minuty.

Do wymownej sytuacji doszło pod koniec gry, gdy szkoleniowiec zdecydował się wprowadzić na boisko napastnika. Ale nie był to Biliński, tylko młody Mariusz Idzik. Tym samym trener pośrednio (a może bezpośrednio) dał wyraźny sygnał szefom klubu: koniecznie potrzebuję nowego napastnika!

Przed sezonem Śląsk sprowadził sześciu nowych graczy: Augusto, Alvarinho, Goncalvesa, Madeja, Stjepanovicia i Kemenara. Ale wiadomo już, że życzenie trenera będzie zrealizowane - klub ma sfinalizować jeszcze transfery nawet trzech graczy. Może wśród nich znajdzie się Bence Mervo, którego Śląsk próbuje wykupić z FC Sion.

Mizerna ofensywa

Mecz z Lechem pokazał, że Śląskowi przede wszystkim brakuje jakości w ofensywie. Jakości i siły fizycznej. Wrocławianie wyszli na spotkanie bez klasycznego napastnika, z ofensywnie wysuniętymi Morioką i Grajciarem oraz wspomagającymi ich na skrzydłach Madejem i Alvarinho.

Japończyk potwierdził, że na warunki naszej ligi jest wartościowym zawodnikiem. Ma łatwość prowadzenia piłki i gubienia rywali, potrafi niebezpiecznie uderzyć z dystansu. Morioka był najgroźniejszym piłkarzem Śląska w tym pojedynku. Momentami dorównywał mu lewoskrzydłowy Madej. Stworzył sobie najlepszą sytuację bramkową, ale jej nie wykorzystał. Poza tym współpracował z Morioką, szukając powodzenia w akcjach dwójkowych.

Niestety, niewiele pozytywnego można napisać o Alvarinho i Grajciarze. Debiutujący w Śląsku Portugalczyk nie stwarzał żadnego zagrożenia i był najsłabszym zawodnikiem wrocławian. Z kolei Grajciar "zaimponował" głównie fatalnym pudłem z kilku metrów, po którym piłka poleciała na aut. Po godzinie gry Słowakowi wyraźnie brakowało już sił i nadawał się tylko do zmiany.

Ofensywni zawodnicy Śląska są niewysocy, nie imponują siłą fizyczną. Preferują grę kombinacyjną. Dlatego drużyna za wszelką cenę stara się wykorzystać każdy stały fragment, rzut z autu w pobliżu pola karnego rywali. Wówczas w pole karne Lecha biegli stoperzy Dvali i Celeban, a także Kokoszka. Śląsk ma takie zagrania przetrenowane i potrafi je wykorzystać. Jednak Lecha tym elementem gry Śląsk nie zaskoczył.

Taktycznie zaszachowani

Trener Rumak nie ukrywał, że wygrana Lecha 4:1 z Legią w Superpucharze zrobiła na nim wrażenie. Dlatego ustawił drużynę tak, aby zagęścić środek pola i grać bardzo uważnie w destrukcji. Śląsk nie chciał iść na wymianę ciosów, nie interesowało go posiadanie piłki i długie rozgrywanie akcji. Założenie było proste - konsekwentna, agresywna gra w defensywie oraz szukanie swoich szans w nielicznych akcjach ofensywnych.

Z realizacją planu bywało różnie. Śląsk zagrał słabo przed przerwą, kiedy był przestraszony, cofnięty i dziwnie nieporadny. Ale przetrwał ten okres dzięki dobrym interwencjom Pawełka oraz szczęściu. Sprzyjało ono wrocławianom w dwóch sytuacjach Nielsena - najpierw trafił piłką w słupek, później fatalnie przestrzelił z kilku metrów.

Po przerwie było lepiej. Lech bezproduktywnie "klepał" piłkę w środkowej strefie boiska, a akcje Śląska były bardziej pomysłowe i groźniejsze. Niestety, Grajciar zaliczył kompromitujące pudło, a Morioce dwa razy niewiele zabrakło, aby strzelić zwycięskiego gola.

Po jednym meczu trudno jest oceniać potencjał nowych defensywnych graczy, ale pewne wnioski można wyciągnąć. Lewy obrońca Augusto zaprezentował się bardzo solidnie. Może nie jest tak groźny w ofensywie jak Dudu, którego miejsce zajął, ale w grze obronnej wydaje się bardziej skuteczny.

Z kolei defensywny pomocnik Goncalves miał zagrania udane, jak również fatalne (po jego stracie Nielsen w sytuacji sam na sam uderzył w słupek). Jednak widać, że poza umiejętnościami piłkarskimi posiada cechy przywódcze i jest szansa, że zostanie solidnym następcą Tomasza Hołoty.

Śląsk ciągle jest na etapie wprowadzania nowych graczy w drużynę. Część z niedawno sprowadzonych zawodników trenowała z zespołem zaledwie kilka dni. W efekcie tworzenie nowego Śląska może nieco potrwać. Na starcie ligi w taktycznych szachach z Lechem padł bezbramkowy remis, na który raczej nikt nie narzekał. A już na pewno nie wrocławianie.

W najbliższą niedzielę pojedynek w Warszawie z Legią i kolejny trudny egzamin weryfikacyjny dla nowej ekipy.

Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:0

Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Dvali, Augusto - Alvarinho (89. Dankowski), Kokoszka, Goncalves (72. Stjepanovic), Grajciar (77. Idzik), Madej - Morioka.

Lech: Buric - Kędziora, Arajuuri, Wilusz, Gumny - Formella (89. Jóźwiak), Tetteh, Trałka, Gajos (84. Kownacki) - Robak, Nicki Nielsen (74. Majewski).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.