Gdyby częstochowianie utrzymali przewagę do końca, w rewanżu mogliby myśleć o wywalczeniu punktu bonusowego za lepszy bilans w dwumeczu, a tak...
- Przez to co się stało w końcówce, będziemy musieli mecz w Łodzi wygrać, co będzie niezwykle trudne - przyznaje wprost menedżer Włókniarza, Michał Finfa. - Mimo, że zdobyliśmy dwa punkty, to jest w nas trochę smutku. Lidera rozgrywek mieliśmy przecież na deskach.
Co takie się stało, że w drugiej części meczu, że włókniarze roztrwonili 12 z 14 pkt. przewagi?
- Jeszcze do mnie dociera co się działo na torze - mówi Finfa. - Po stracie Daniela Jeleniewskiego ciężko było to wszystko poskładać, dodatkowo z rytmu wybiła nas ta przerwa - tłumaczy Finfa. - Gospodarze potraktowali nas skutecznymi rezerwami taktycznymi, świetnie odnalazł się Adrian Gała i trzykrotnie przegraliśmy 1:5. Na szczęście Nicolai wziął na swoje barki odpowiedzialność za to spotkanie. Końcówka była dramatyczna. Myślałem tylko o tym, żebyśmy wygrali i żeby to się wreszcie skończyło.
Pogoda w tygodniu poprzedzającym spotkanie z Orłem mocno krzyżowała plany podopiecznym Michała Finfy i Józefa Kafla. Sprawy przygotowania toru nie ułatwił także sobotni finał młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Polski, rozgrywany przy padającym deszczu.
- Rano, w dniu meczu tor był jeszcze mocno nasączony wodą i zawodnicy mieli do niego trochę uwag. Nawierzchnia nie odpowiadała im do końca, a my nie mogliśmy przygotować jej tak, jak chcieliśmy. Stąd pewne obawy t to, jak wejdziemy w ten mecz - mówi menedżer Włókniarza. - Jak widać, te obawy były nieuzasadnione, bo początek należał do nas i odskoczyliśmy drużynie z Łodzi.
W czternastym wyścigu szkoleniowcy Włókniarza nie mogli korzystać z Huberta Łęgowika, który wykorzystał już limit startów. Tym samym w miejsce Czai w biegu nominowanym mógł pojechać wyłącznie Oskar Polis. Dlaczego nie pojawił się na torze?
- Były takie plany, żeby zastąpić Artura Oskarem Polisem. I postawilibyśmy na Oskara, gdyby lepiej pojechał w dwunastym wyścigu - tłumaczy Finfa. - Zdecydowaliśmy się na Artura Czaję, bo wiedział co powinien zmienić w swoim motocyklu i jakich korekt dokonać. Start był niezły w jego wykonaniu, ale na trasie został przez rywali połknięty - kończy menedżer Włókniarza.