Michał Finfa o horrorze z Orłem: Chciałem, żeby to się wreszcie skończyło

Eko-Dir Włókniarz Częstochowa pokonał w zaległym meczu Nice Polskiej Ligi Żużlowej lidera tabeli Orła Łódź 46:44. Menedżer Michał Finfa przyznaje, że dwa punkty to niewielka zaliczka przed rewanżem. Biorąc pod uwagę, że częstochowianie na cztery biegi przed końcem mieli czternaście punktów przewagi, wynik rozczarowuje.

Gdyby częstochowianie utrzymali przewagę do końca, w rewanżu mogliby myśleć o wywalczeniu punktu bonusowego za lepszy bilans w dwumeczu, a tak...

- Przez to co się stało w końcówce, będziemy musieli mecz w Łodzi wygrać, co będzie niezwykle trudne - przyznaje wprost menedżer Włókniarza, Michał Finfa. - Mimo, że zdobyliśmy dwa punkty, to jest w nas trochę smutku. Lidera rozgrywek mieliśmy przecież na deskach.

Co takie się stało, że w drugiej części meczu, że włókniarze roztrwonili 12 z 14 pkt. przewagi?

- Jeszcze do mnie dociera co się działo na torze - mówi Finfa. - Po stracie Daniela Jeleniewskiego ciężko było to wszystko poskładać, dodatkowo z rytmu wybiła nas ta przerwa - tłumaczy Finfa. - Gospodarze potraktowali nas skutecznymi rezerwami taktycznymi, świetnie odnalazł się Adrian Gała i trzykrotnie przegraliśmy 1:5. Na szczęście Nicolai wziął na swoje barki odpowiedzialność za to spotkanie. Końcówka była dramatyczna. Myślałem tylko o tym, żebyśmy wygrali i żeby to się wreszcie skończyło.

Pogoda w tygodniu poprzedzającym spotkanie z Orłem mocno krzyżowała plany podopiecznym Michała Finfy i Józefa Kafla. Sprawy przygotowania toru nie ułatwił także sobotni finał młodzieżowych indywidualnych mistrzostw Polski, rozgrywany przy padającym deszczu.

- Rano, w dniu meczu tor był jeszcze mocno nasączony wodą i zawodnicy mieli do niego trochę uwag. Nawierzchnia nie odpowiadała im do końca, a my nie mogliśmy przygotować jej tak, jak chcieliśmy. Stąd pewne obawy t to, jak wejdziemy w ten mecz - mówi menedżer Włókniarza. - Jak widać, te obawy były nieuzasadnione, bo początek należał do nas i odskoczyliśmy drużynie z Łodzi.

W czternastym wyścigu szkoleniowcy Włókniarza nie mogli korzystać z Huberta Łęgowika, który wykorzystał już limit startów. Tym samym w miejsce Czai w biegu nominowanym mógł pojechać wyłącznie Oskar Polis. Dlaczego nie pojawił się na torze?

- Były takie plany, żeby zastąpić Artura Oskarem Polisem. I postawilibyśmy na Oskara, gdyby lepiej pojechał w dwunastym wyścigu - tłumaczy Finfa. - Zdecydowaliśmy się na Artura Czaję, bo wiedział co powinien zmienić w swoim motocyklu i jakich korekt dokonać. Start był niezły w jego wykonaniu, ale na trasie został przez rywali połknięty - kończy menedżer Włókniarza.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.