Liga Europy. Cracovii chleb niecodzienny

Tym meczem z całą pewnością bardziej żyje Macedonia niż Polska. Ale dla Cracovii debiut w eliminacjach Ligi Europy to duża rzecz. Dziś gra w Skopje ze Skendiją Tetowo (godz. 21).

Chcesz więcej? Polub Kraków - Sport.pl

Prezes Cracovii twierdzi, że z wszystkich czterech drużyn, które można było wylosować, najbardziej chciał trafić na Skendiję. Trener Macedończyków twierdzi, że najbardziej chciał Cracovii uniknąć.

Czyli w teorii wszystko jasne. Drużyna trenera Jacka Zielińskiego jest faworytem i nie ma się czego bać. Ale historia uczy pokory. Kilku polskim zespołom występy w europejskich pucharach odbijają się czkawką, do dziś żywa jest trauma po porażkach z rywalami, z którymi w teorii odpaść nie miały prawa.

- Ale w moim zespole nie widzę objawów lekceważenia rywala. W Polsce Skendija jest trochę niedoceniana, a to solidna drużyna - przekonuje trener Zieliński, który z piłkarzami wynajętym czarterem przyleciał do Skopje w środę wczesnym popołudniem i zameldował się w pięciogwiazdkowym hotelu Aleksandar Palace. Obok jest park, a za nim stadion na 35 tys. ludzi.

Kamery na Skendiję

Z zewnątrz Arena Filipa II Macedońskiego nie rzuca na kolana. Trwa tu remont, stoi rusztowanie, z niektórych ścian lecą odłamki. Ale od środka to co innego. Robi wrażenie. Charakter nadaje jej falisty kształt żółtoczerwonych trybun, które w czwartek się nie zapełnią. - Gdyby to był mecz decydujący o wejściu do fazy grupowej, byłby komplet kibiców - zapewnia Branko Kazakovski, dziennikarz TV Nova.

W lidze Skendija podejmuje rywali w Tetowie, ale na europejskie puchary jej stadion nie jest gotowy. W Skopje nie wszystkie trybuny będą otwarte. Do tego trwa ramadan i w stolicy Macedonii usłyszeliśmy, że część muzułmańskich kibiców może zrezygnować z wyprawy na stadion. Jeśli przyjdzie 10 tys. osób, będzie sukces. Na pewno atmosfera nie będzie taka jak w środę, kiedy na mecz Rabotnickiego na tym samym obiekcie w tej samej fazie rozgrywek przyszło... nieco ponad tysiąc osób.

Teraz ma być inaczej i można było się o tym przekonać już dzień przed spotkaniem. Na konferencję prasową Bruno Akrapovicia, trenera Skendiji, przyszło ponad 20 dziennikarzy, było też pięć kamer telewizyjnych. Padły pytania m.in. o słabe wyniki jego drużyny w sparingach przed sezonem ("Wyniki gier kontrolnych nie są istotne, liczy się styl") oraz o Cracovię. Trener wyjaśnił, że to "zdyscyplinowana drużyna", a jeden z jej uczestników jest na mistrzostwach Europy we Francji (Bartosz Kapustka). - Rywalom będzie go brakować - zawyrokował.

Miejsce, gdzie mieszają się języki

W Skopje zdają sobie sprawę, że Skendija nie jest faworytem. "Znów zabrakło jej szczęścia w losowaniu" - napisał portal Gol.mk. Rok temu na tym samym etapie Macedończycy odpadli ze szkockim Aberdeen. - Wiemy, że nie będzie łatwo, ale mamy silny zespół, moi piłkarze są w formie. Zamierzamy grać piłką, nie będziemy jej wybijać - zapowiedział trener Akrapović.

Obok siedział tłumacz i... każde jego słowo przekładał na język albański. Bo na Bałkanach czasem mieszają się języki, a Skendija to klub założony przez Albańczyków, którzy w Tetowie stanowią ponad połowę ludności.

Kilka lat temu w pogrążony w kłopotach finansowych klub zainwestowała wielobranżowa firma Ecolog i postawiła go na nogi. - Sponsor Skendiji chce nie tylko mistrzostwa kraju, ale przede wszystkim sukcesu w Europie. Jak na macedońskie warunki, zainwestował ogromne pieniądze. Przez ostatnie trzy lata wydał około 10 mln euro. Płaci, więc wymaga. Tym bardziej że w innych macedońskich klubach się nie przelewa.

- Równie duży budżet ma tylko Vardar Skopje - tłumaczy Kazakovski.

Gdyby nie pieniądze właściciela firmy, rok temu nie udałoby się ściągnąć Ferhana Hasaniego. To wychowanek Skendiji, ale kilka lat temu grał w VfL Wolfsburg i jego cena wzrosła do rozmiaru nieosiągalnego dla większości klubów z Macedonii. W środę 26-letni pomocnik został zapytany, z jakiego wyniku będzie zadowolony. Odpowiedział, że z każdego, o ile jego drużyna nie straci bramki.

Macedoński dziennikarz: - W Skendiji wiedzą, że lidze macedońskiej daleko do poziomu polskiej ekstraklasy, a Cracovia to bardzo trudny rywal. Gdyby drużyna wylosowała kogoś innego, pewnie presja na zwycięstwo byłaby dużo większa.

Nie myślą o Francji

W środę na Stadionie im. Filipa II odbyło się spotkanie służb bezpieczeństwa z policją. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że organizatorzy mają obawy związane z wizytą Polaków. A przyjazd zapowiedziało podobno około 500 kibiców z Krakowa. Nie zraziła ich niefortunna pora meczu. O godz. 21 rozpocznie się też... ćwierćfinał mistrzostw Europy Polska - Portugalia.

- Nie mieliśmy wpływu na godziny tych spotkań, więc musimy się z tym pogodzić. To nasz mecz daje nam chleb i nie zamierzamy nasłuchiwać wieści z Francji - zapewnia Zieliński.

Do stolicy Macedonii nie przyjechał m.in. Paweł Jaroszyński, który złamał nogę i nie będzie mógł grać przez kilka miesięcy. Do gry po kontuzji barku wraca za to Damian Dąbrowski. A na pierwszy po powrocie występ liczy m.in. Sebastian Steblecki, który został zgłoszony do rozgrywek w ostatniej chwili.

Obserwuj @JaroslawKowal

źródło: Okazje.info

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.