Syndyk walczy o herb Widzewa. Ma jednak małe szanse

W kwietniu Widzew odzyskał swój legendarny herb, który miał należeć do klubu Sylwestra Cacka, właściciela ?starego? Widzewa. Teraz walkę o logo podjął syndyk, który zarządza majątkiem upadłej spółki
Zobacz wideo

PIŁKA NOŻNA. Stowarzyszenie Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew Łódź w kwietniu odzyskało prawa do klubowego herbu. Okazało się, że jego właścicielem wcale nie jest upadła spółka Sylwestra Cacka, ale Robotnicze Towarzystwo Sportowe, które bezpłatnie przekazało "nowemu" Widzewowi legendarne logo. To był wielki sukces prezesów aktualnego stowarzyszenia.

To było tylko kwestią czasu, że syndyk upadłej spółki upomni się o prawa do emblematu. W poniedziałek "Express Ilustrowany" opublikował postanowienie z dnia 3 czerwca 2016, w którym syndyk zabrania stowarzyszeniu używania herbu. Czy słusznie? - Byliśmy wręcz zaskoczeni, ze syndyk tak późno zareagował - mówi Tomasz Barański, jeden z prawników, który pracuje dla nowego Widzewa. - Sprawa rzeczywiście została założona, ale sądzę, że zakończy się dla nas pomyślnie. Nie jest zaskoczeni takim obrotem sprawy. Wcześniej wysyłaliśmy syndykowi kilka pism, do których w ogóle się nie ustosunkował. Złożyliśmy także wniosek do urzędu patentowego o unieważnienie rejestracji znaku na rzecz spółki akcyjnej, która jest w likwidacji upadłościowej i ta sprawa jest zarejestrowana. Nie wiemy, jak zachowa się sąd, ale mamy nadzieję, że zawiesi postępowanie do czasu rozpatrzenia naszego pisma.

Syndyk zareagował jednak na sprytny krok Widzewa. Bez powodu zdecydował się trzykrotnie zwiększyć kwotę na wynajem boiska na terenie Chojeńskiego Klubu Sportowego, które również należy do spółki Cacka. Prezesi Widzewa nie zdecydowali się na przedłużenie umowy na wynajem. - Byliśmy jedynym najemcą tego boiska i regularnie płaciliśmy za usługę. Syndyk powinien dbać o wierzycieli, a teraz po prostu nie stać nas na taki wydatek. Musimy więc zrezygnować. Najbardziej szkoda młodzieży, bo na razie nie ma gdzie trenować. Jakoś sobie jednak poradzimy, najwyżej juniorzy będą trenowali na orlikach - mówił "Wyborczej" Marcin Ferdzyn, prezes Widzewa.

Teraz szefowie klubu zachowują spokój. - Syndyk walczy o swoje, ale my dostaliśmy ten herb od starego stowarzyszenia - mówi Rafał Krakus, wiceprezes klubu. - Teraz sprawa jest w rękach prawników. Każdy ma swoje racje, ale my jesteśmy pewni, że nasza interpretacja jest właściwa. Mamy herb i będziemy go dalej używać.

Z syndykiem Dariuszem Jędrzejewskim nie udało nam się skontaktować. Miał wyłączony telefon.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.