22-letni piłkarz ma za sobą trudną wiosnę. Przed zatrudnieniem w Krakowie Dariusza Wdowczyka regularnie występował w podstawowym składzie. U nowego trenera stał się rezerwowym i tylko dwa razy pojawił się na boisku. Do podstawowego składu wrócił dopiero na mecz ostatniej kolejki z Podbeskidziem Bielsko-Biała, gdy krakowianie byli już pewni utrzymania.
- Było ciężko, nie ma co ukrywać. Rozumiem takie sytuacje, staram się to sobie wytłumaczyć w ten sposób, że liczy się dobro drużyny. (...) Najbardziej załamała mnie jednak sytuacja, gdy nie zmieściłem się nawet w meczowej "osiemnastce". Miałem takie momenty, gdy byłem mocno poirytowany. Chyba jednak trudno mi się dziwić, skoro z zawodnika, który grał w podstawowym składzie, nagle stałem się piłkarzem, dla którego brakowało nawet miejsca na ławce rezerwowych - opisuje.
Mimo tego Uryga nie zastanawia się nad zmianą klubu. Wraz z Wisłą przygotowuje się do nowego sezonu i pierwszego meczu kontrolnego - sobotniego starcia z Kmitą Zabierzów.
- Nie chcę odchodzić. Wiele razy powtarzałem, że to jest moje miejsce, tutaj się najlepiej czuję. Zżyłem się z Wisłą, ze sztabem trenerskim, z pracownikami klubu. Kraków to moje rodzinne miasto, w którym spędziłem całe życie. Trudno byłoby mi zmieniać otoczenie - przyznaje.