Mateusz Borowicz wyleczył kontuzję i chce jeździć dla Włókniarza

Mateusz Borowicz niedawno wrócił na tor po wyleczeniu kontuzji obu dłoni. W niedzielnym memoriale Bronisława Idzikowskiego i Marka Czernego uczestniczył w bardzo groźnie wyglądającej kraksie, która na szczęście zakończyła się bez konsekwencji zdrowotnych. 22-letni żużlowiec chce teraz jak najwięcej startować i liczy na powrót do składu Włókniarza.

W kwietniu podczas ćwierćfinału indywidualnych mistrzostw Polski Mateusz Borowicz miał upadek, który zakończył się dla niego kontuzją obu dłoni. Niedzielny memoriał był drugą imprezą w której brał udział od czasu powrotu na tor i niewiele brakowało, aby pech znów dał o sobie znać. "Borówa" uczestniczył w kraksie spowodowanej przez Krystiana Pieszczka, ale na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Skończyło się na strachu i ogólnych potłuczeniach.

Kontuzje dłoni 22-letni żużlowiec leczył m.in. na Wyspach Brytyjskich. Rehabilitacja wciąż trwa - wykonuje serie specjalnych ćwiczeń wzmacniających nadgarstki.

- Chodzę na siłownię i pracuję pod kątem wzmocnienia rąk - mówi Borowicz. - Mam jeszcze problem, żeby mocno coś chwycić, ale to co wypracowałem wystarcza na tyle, żeby się ścigać. Wiadomo, że zawsze trzeba być przygotowanym na dwieście procent i do tego dążę.

Przez kontuzję Borowiczowi uciekło niemal półtora miesiąca startów. Sam zawodnik przyznaje, że to czego brakuje mu najbardziej to ściganie. Zależy mu zatem na tym, aby przekonać szkoleniowców Włókniarza, że warto na niego stawiać.

- Chciałbym jeździć w meczach ligowych, ale wiadomo, że wszystko zależy od sztabu szkoleniowego. Brakuje mi startów. Co prawda w ostatnich dniach trenowałem, ale nigdy trening nie da tego, co zawody. Żeby dojść do tego, co było na początku sezonu, muszę jak najwięcej jeździć - kończy Mateusz Borowicz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA