Lechu Poznań znów trenuje. Jan Urban: Najpierw sprzedaż, potem zakupy

Zawodnicy Lecha Poznań wrócili do treningów po prawie miesięcznych urlopach. Trener Jan Urban zdradza, że klub najpierw musi sprzedać piłkarzy, by móc ruszyć na zakupy.

Od ostatniego meczu Lecha Poznań minął prawie miesiąc. Zawodnicy dostali od sztabu szkoleniowego ponad trzytygodniowe urlopy. Przez pierwszą połowę wakacji mieli odpoczywać, ale już na drugą część dostali wytyczne z treningami indywidualnymi.

W poniedziałek lechici wrócili do pracy. Na pierwszych zajęciach pojawiło się prawie dwudziestu piłkarzy. Wśród nich trójka graczy niedawno sprowadzonych do Kolejorza - Lasse Nielsen, Matus Putnocky i Maciej Makuszewski. Czwarty nabytek - Radosław Majewski - dotrze do Poznania w czwartek. Na treningu zabrakło też uczestników Euro 2016 Karola Linettego i Tamasa Kadara. Dłuższe wolne dostali Szymon Drewniak, Dariusz Formella i Paulus Arajuuri, którzy grali w piłkę dłużej od reszty zawodników.

Na wtorek sztab szkoleniowy zarządził tzw. testy progresywne - piłkarze biegali dookoła boiska, a trenerzy mierzyli ich wydolność. - Było co biegać, ale musimy coś takiego przejść, by ludzie ze sztabu wiedzieli, jakie obciążenia treningowe nam dobrać - tłumaczył Marcin Robak.

Zawodnicy Lecha nie przypominali samych siebie sprzed ponad miesiąca, gdy przemykali po klubowych korytarzach ze spuszczonymi głowami. Może nie tryskali humorem, ale widać po nich, że odpoczęli po fatalnym sezonie.

- Bojowe nastroje? Jakie tam bojowe... Wiadomo, że jak się wraca do roboty po wakacjach, to ciężko "odpalić" od pierwszego dnia. Ale zabieramy się do pracy. Jak chcecie zaczynać negatywnie, to nie ze mną - trener Jan Urban szybko przypomniał o swoim pozytywnym, hiszpańskim nastawieniu do życia.

Kibice Lecha mogą poprawiać sobie humor bilansem transferowym. Kolejorz zakontraktował czterech nowych zawodników, a przy tym nie sprzedał żadnego. Nielsen, Majewski i Putnocky przyszli jednak do Lecha za darmo. Makuszewski jest tylko wypożyczony.

Trener Urban przyznaje, że na transfery gotówkowe trzeba poczekać: - Najpierw musimy kogoś sprzedać, by móc kogoś sprowadzić.

Najbliżej transferu do Lecha jest rumuński snajper Ioan Hora. Zainteresowanie potwierdza trener. - Obserwowałem na żywo zespół Pandurii niejednokrotnie. To tam gra ten piłkarz. Gość może występować w ataku i na skrzydle. Ale jego sprowadzenie byłoby łatwiejsze, gdybyśmy mieli pieniądze ze sprzedaży naszych zawodników. Musimy się liczyć, że on też będzie miał dobre oferty z innych lig - tłumaczy Urban.

Transfer Rumuna jest zatem uzależniony od sprzedaży Karola Linettego czy Tamasa Kadara. Ci będą mogli odejść z Lecha dopiero po mistrzostwach Europy we Francji.

- Na dziś nie mamy ofert za zawodników, o których mówi się, że mogą odejść z Lecha - twierdzi szkoleniowiec Kolejorza: - Jasne, być może takie oferty się pojawią, ale teraz ważni ludzie z dobrych lig siedzą na trybunach we Francji i oglądają Euro. Trzeba czekać.

Wiadomo też, że do kadry na obóz do Sochocina nie pojedzie żaden kolejny wychowanek klubowej akademii. Powód jest prozaiczny - rezerwy i juniorzy starsi Kolejorza skończyli sezon później niż pierwsza drużyna i potrzebują dłuższych wypoczynków.

Lech uda się więc na zgrupowanie niezbyt liczną kadrą. - Stąd decyzja, by nie grać wielu sparingów, bo nie będziemy mogli sobie pozwolić na wystawienie dwóch jedenastek - tłumaczy trener.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.