Pawlusiński żegna się z Rakowem. Dziękuje za dwa lata w czerwono-niebieskiej koszulce [ROZMOWA]

Dariusz Pawlusiński spędził w Rakowie dwa sezony, rozegrał w tym czasie 54. mecze i okolicznościową koszulkę z takim właśnie numerem otrzymał żegnany w przerwie sobotniego meczu z Kotwicą Kołobrzeg. - Na dzisiaj to koniec przygody z Rakowem, ale planuję jeszcze trochę pograć - mówi w rozmowie z ?Wyborczą?.

Rozmowa z Dariuszem Pawlusińskim

Tadeusz Iwanicki: To już koniec przygody z piłką, czy tylko z Rakowem?

- Na razie z Rakowem. Planuję jeszcze trochę pograć, chcę kontynuować swoją przygodę z piłką. Nie czuję się wypalony i wydaje mi się, że jestem w stanie jakiemuś klubowi pomóc. Nie wiem czy to będzie II liga, czy inna. Nie chcę za dużo mówić, żeby nie zapeszyć.

Odchodzi pan ponieważ...

- Wiadomo jakie tutaj są cele, a ja nie jestem na tyle młody, żeby zostawać na siłę. Szkoda, że odchodzę akurat w momencie, gdy przegrywamy walkę o awans. Po pierwszej rundzie zanosiło się, że ta I liga dla Rakowa będzie, ale niestety, nie udało się odnieść sukcesu. A to już najwyższy czas, aby Raków grał wyżej. Na pewno jest do tego przygotowany. To przykre dla mnie, że rozstaję się z tym klubem, ale podkreślę, że odchodzę w sympatycznej atmosferze. Nikt nie jest na nikogo obrażony. Korzystając z możliwości chciałbym wszystkim podziękować za te dwa lata i czas, w którym mogłem zakładać czerwono-niebieską koszulkę. Myślę, że przynajmniej na jakiś czas zapiszę się w pamięci kibiców i ludzi działających w klubie.

W ubiegłym roku do awansu zabrakło chyba tylko łutu szczęścia, a czego tym razem?

- Wracając do poprzedniego sezonu i barażu, to wydaje mi się, że gdybyśmy nie stracili w Siedlcach bramki na 1:1, to już wtedy byłaby I liga. Czego zabrakło teraz, trudno powiedzieć? Jestem tak samo rozgoryczony, jak nasi kibice. To piąte miejsce na pewno jest porażką. Wszystko rozstrzygnęło się wiosną, kiedy graliśmy różne: dobre, słabe i bardzo słabe mecze. Tak jak ten z Tychami, w którym zwyczajnie skompromitowaliśmy klub i miasto. To było bardzo bolesne, taki mecz nie może się nigdy powtórzyć i nie miał prawa się przydarzyć. Na koniec mogę powiedzieć, że faworyt nie zawsze wygrywa i tak było w przypadku Rakowa. Dodam, że ta II liga jest piekielnie trudna. Nikt nie chce w niej grać, każdy kto jest troszeczkę zamożniejszy chce uciekać wyżej. Nie przez przypadek.

Kończy pan sezon z kontuzją, czy to coś poważnego?

- Nie. Mam sporo czasu żeby się wyleczyć i poukładać plany na najbliższą przyszłość.

Więcej o:
Copyright © Agora SA