Tak zadowolonego i szczęśliwego prezesa Vive Tauron Kielce dawno nie widzieliśmy. - To naprawdę jest niesamowite, to jest jakiś kosmos. Nie umiem opisać słowami, jak jestem szczęśliwy. Mieliśmy słabszy moment w drugiej połowie, ale pokazaliśmy wielki charakter. Dlatego duży ukłon dla moich chłopaków - mówił Bertus Servaas. Zwrócił też uwagę, że jego zespół wreszcie wytrzymał zaciętą końcówkę. - Trzy lata temu i rok temu pękaliśmy w końcówce. Teraz trzymaliśmy wynik i potrafiliśmy grać dobrze w decydujących momentach. A w całym meczu naprawdę zagraliśmy znakomicie. Każdy dołożył coś od siebie - dodał Servaas.
Jego podopieczni też byli bardzo szczęśliwi, ale jakby już myślami przy finale. - Parę lat temu większość z nas marzyła o Final Four. Teraz marzenia się spełniły i zdobyliśmy finał. Na tym jednak nie chcemy spocząć. Każdy z nas już myśli o decydującym meczu - przyznał kapitan Michał Jurecki. - W barwach Vive to mój największy sukces w karierze, ale każdy z nas ma jeszcze większe apetyty. Mamy trochę więcej czasu na odpoczynek od drugiego finalisty. Kiel jest gospodarzem, więc chyba gorzej zagrać z nimi - powiedział Mateusz Jachlewski, skrzydłowy Vive.
Wielki finał w niedzielę o godz. 18 w Kolonii. Vive Tauron zagra w nim ze zwycięzcą drugiego półfinału MKB Veszprem - THW Kiel.