Dwuipółgodzinny maraton dla Stelmetu. Mecz godny finału

Dopiero po dwóch dogrywkach zakończył się pierwszy pojedynek finałowy Tauron Basket Ligi. W nim Stelmet Zielona Góra okazał się nieznacznie lepszy do Rosy Radom.

Koszykarze Rosy historyczny, bo finałowy mecz w Tauron Basket Lidze rozpoczęli w następującym składzie: Torey Thomas, Daniel Szymkiewicz, Michał Sokołowski, Robert Witka i Kim Adams. To właśnie ci zawodnicy mieli wyjść na pierwszy ogień, niezdobytej w obecnym sezonie hali miejscowego Stelmetu. Wprawdzie Rosa do finału przystępowała w roli outsidera, ale tak jak podkreślał przed spotkaniem trener Wojciech Kamiński, apetyt rośnie w miarę jedzenia, i jego podopieczni zapowiadali walkę o wygraną.

Pojedynek rozpoczął się doskonale dla gości, którzy dwukrotnie zatrzymywali rzuty Dejana Borovnjaka, a premierowe trzy punkty uzyskał Szymkiewicz. Po dwóch minutach było 2:5, bo trafił MVP półfinałów - Sokołowski.

Już te fragmenty meczu pokazały, że radomianie podeszli do rywalizacji bez większego respektu dla mistrzów. Po kolejnych 120 sekundach przewaga gości wzrosła do pięciu punktów (8:13), a już siedem oczek na swoim koncie zaliczył szalejący pod tablicą rywali Sokołowski. Na domiar złego dla miejscowych szybko dwa przewinienia popełnił Vlad Moldoveanu i zasiadł na ławce dla zawodników rezerwowych.

Skuteczność Rosy szybko się jednak skończyła a następnych osiem punktów uzyskali gospodarze, w szeregach których wyróżniał się reżyser gry - Łukasz Koszarek. Sytuację nieco uspokoił jeszcze celny rzut za trzy punkty Igora Zajcewa i ponownie był remis.

W końcowych fragmentach kwarty obie ekipy zaczęły popełniać straty i widowiskowość nieco zmalała. Miejscową publiczność dopiero rozgrzał Dee Bost. Amerykanin najpierw ustalił wynik kwarty na 21:19, a w początkowych fragmentach kolejnej ćwiartki, zdobył swój siódmy punkt w pojedynku i asystował przy wsadzie Karola Gruszeckiego. Taka gra jednego z najlepszych playmakerów TBL spowodowała, że zielonogórzanie wyszli na prowadzenie 25:19. Na szczęście cztery kolejne punkty uzyskał Szymkiewicz i o pierwszą przerwę w meczu poprosił Saso Filipovski. Ta przyniosła spodziewany efekt, bo rywale Rosy szybko wypracowali sobie pięciopunktową przewagę. Następnie po celnych dwóch rzutach wolnych Borovnjaka Stelmet wygrywał 35:26 i o czas poprosił trener Kamiński.

Również i opiekun radomian znalazł receptę na rywali na ostatnie minuty pierwszej połowy, bowiem to jego zawodnicy do końca kwarty punktowali i po pierwszych 20. minutach było 35:30 dla Stelmetu.

Po 90. sekundach trzeciej kwarty Stelmet prowadził 40:35 i chyba mało kto z kibiców Rosy przypuszczał wówczas, że na kolejne oczka w wykonaniu ich ulubieńców trzeba będzie czekać ponad pięć minut. tak się właśnie stało. Na szczęście w tym czasie gospodarze również byli słabo dysponowani rzutowo i prowadzili różnicą dziewięciu punktów. Taka też przewaga utrzymała się do końca trzecich dziesięciu minut a to dlatego, że na cztery sekundy przed zakończeniem kwarty zza linii 6.75 m trafił Thomas.

Ten sam zawodnik wcelował również z dystansu zaraz po rozpoczęciu czwartej kwarty, i na świetlnej tablicy było 52:46 dla Stelmetu.

Tymczasem na sześć minut przed końcem meczu radomianie zmniejszyli straty do zaledwie trzech punktów i zapowiadało się na niezwykle emocjonującą końcówkę. Dla gospodarzy była to swoista nowość, bowiem wcześniejsze ich pojedynki w play-off, kończyły się pewnymi zwycięstwami. Na domiar złego dla mistrzów rozegrał się Sokołowski i w 35. minucie finału było zaledwie 56:55! Minutę później Rosa prowadziła już 59:56, a o czas poprosił mocno podenerwowany Filipovski. Takie zwrotu akcji nikt się bowiem nie spodziewał!

Dopiero wtedy żywiołowo reagująca publiczność poderwała swoich idoli do walki i ci odpłacili się kolejnymi

sześcioma punktami. Do końca gry pozostawało 90 sekund, a rozmiary strat do jednego oczka zmniejszył C.J. Harris. Po przewinieniu technicznym Koszarka, trzy kolejne punkty dla Rosy dołożył Sokołowski - wyprowadzając - na minutę przed końcem gry - zespół na prowadzenie 64:62. Następne trzy oczka dołożył jednak Bost, ale zaraz odpowiedział Harris i nadal to goście byli bliżej triumfu. Swoją wielkość Bost potwierdził również w następnej akcji, trafiając ponownie zza łuku! Wtedy o czas poprosił Kamiński a jego zawodnicy mieli na zakończenie skutecznej akcji 22 sekundy. Pięć sekund później faulowany był Harris, który wykorzystał dwa wolne czym doprowadził do remisu, ale tym razem piłkę w posiadaniu mieli zielonogórzanie. Na szczęście dla gości pomylił się Bost a i dobitka Mateusza Ponitki okazała się niecelna!

Dodatkowe pięć minut miało także bardzo emocjonujący przebieg a Rosa na minutę przed końcem odrobiła trzy punkty straty i remisowała 74:74. Wynik pomimo szans z obu stron nie uległ już zmianie i sędziowie zarządzili kolejną dogrywkę!

Na 90 sekund przed jej końcem Adam Hrycaniuk wykorzystał jeden z dwóch rzutów wolnych i Stelmet prowadził różnicą czterech punktów. Wprawdzie kilkanaście sekund później dystans zmniejszył Sokołowski, ale ostatnie fragmenty należały już do gospodarzy.

Stelmet Zielona Góra - Rosa Radom 86:80 (po dwóch dogrywkach)

Kwarty: 21:19, 14:11, 17:13, 16:25. dogrywka 6:6, 12:6.

Stelmet: Bost 26, Zywert 0, Trubacz 0, Szewczyk 0, Moldoveanu 13, Ponitka 6, Gruszecki 6, Hrycaniuk 3, Zamojski 2, Borovnjak 14, Djurisić 2, Koszarek 14.

Rosa: Thomas 12, Witka 6, Zegzuła 0, Harris 11, Zajcew 12, Szymkiewicz 11, Sokołowski 23, Adams 0, Bonarek 4, Jeszke 3, Hajrić 0, Schenk 0.

Wynik rywalizacji 1:0 dla Stelmetu. Następny mecz w sobotę, także w Zielonej Górze.

Więcej o:
Copyright © Agora SA