GKS Katowice. Dariusz Motała, menedżer klubu: Jesteśmy blisko czterech transferów [OBSZERNA ROZMOWA]

- Mówię młodym chłopakom: "Jesteś ambitny, chcesz zdobywać świat. Mam tak samo. Tylko czy dla 20-latka przeskok z drugiej ligi do Legii Warszawa rzeczywiście będzie najlepszym rozwiązaniem? Możesz przyjść do GKS-u i powalczyć o to, by do tej Ekstraklasy z nim awansować" - opowiada Dariusz Motała, menedżer GKS-u Katowice.

Czy GKS Katowice awansuje do Ekstraklasy? Podyskutuj na Facebooku >>

Kamil Kwaśniewski: Prezes Wojciech Cygan głośno mówi o tym, że w następnym sezonie GieKSa ma już nie tyle włączyć się do walki o awans do Ekstraklasy, co po prostu ten awans wywalczyć. Dla pana to oznacza dużą odpowiedzialność...

Dariusz Motała: - Po to przyszedłem do GKS-u wraz z trenerem Jerzym Brzęczkiem. Miałem osiem miesięcy, by zdiagnozować problem. Żeby to zrobić, trzeba było najpierw poznać specyfikę klubu, oczekiwania, kadrę zespołu. To właśnie dlatego zimą ani ja, ani trener nie chcieliśmy rewolucyjnych zmian w kadrze.

Plus za to, że nie przyszliście do klubu z nastawieniem pod tytułem "Wyrzucamy wszystkich i bierzemy nowych", co w polskiej piłce jest normą. Jednocześnie musi pan jednak przyznać, że zdecydowana większość piłkarzy tej szansy nie wykorzystała.

- Do podejścia chłopaków nie mogę mieć jakichkolwiek zastrzeżeń, ale liczy się wynik. Wiemy już, że chcąc go osiągnąć, nie możemy pozostać w tym samym gronie. A tych zawodników, którzy naszych oczekiwań nie spełnili, niebawem o tym poinformujemy.

Pierwsze z brzegu nazwiska: Adrian Jurkowski, Maciej Bębenek i - to największe zaskoczenie in minus - Bartosz Iwan.

- Momentem weryfikacji dla Adriana miała być trwająca wiosna, ale plany pogrzebała kontuzja. Wcześniej natomiast podstawowym piłkarzem nie był. Na pewno więcej spodziewaliśmy się po Bartku, bo to piłkarz o uznanej marce. I sam się zastanawiam, gdzie leży przyczyna. Każdemu może przytrafić się słabsze pół roku, ale trzeba szczerze powiedzieć, że Bartek cały sezon ma nie najlepszy. Szkoda, bo po zimowym okresie przygotowawczym razem z trenerem Brzęczkiem byliśmy w stanie założyć się, że w lidze będzie jednym z naszych kluczowych piłkarzy. Przygotowania przepracował naprawdę solidnie.

Dzisiaj nie mogę powiedzieć, że nazwiska, które pan wymienił, latem na pewno się z nami pożegnają. Założyłem sobie, że bez względu na to, co się wydarzy, o takich sprawach jako pierwsi będą dowiadywali się sami zainteresowani. Chcę być wobec nich fair.

Zimowe transfery wiele do zespołu nie wniosły.

- Z Tomkiem Zahorskim sprawa była prosta - szukaliśmy napastnika i pojawiła się okazja na piłkarza z uznanym nazwiskiem, ale też chęcią gry w GKS-ie. Patryk Szymański był dosyć skuteczny na poziomie drugiej ligi, więc postanowiliśmy sprawdzić, czy poradzi sobie szczebel wyżej. Wypożyczyliśmy Marcina Flisa z Piasta Gliwice, by uzupełnić lewą stronę po transferze Rafała Pietrzaka do Wisły Kraków. W Wojtku Kochańskim widzimy spory potencjał. Skoro myślimy o awansie do Ekstraklasy, to chcemy już przygotowywać sobie piłkarzy, którzy mogliby nam w niej pomóc.

Zima pokazała, że niełatwo przekonać piłkarza na transfer do pierwszej ligi. Pamiętam, jak po rundzie jesiennej Ekstraklasy Zawisza Bydgoszcz był już niemal pewnym spadkowiczem, a mimo to chętnych do gry w tym zespole nie brakowało. Bo do Ekstraklasy chce iść każdy, nawet jeśli ta przygoda ma potrwać tylko pół roku. My z kolei najlepszą sytuację do wzmocnienia kadry możemy mieć w grudniu. Warunek jest jeden - musimy być w ścisłej czołówce, z realnymi szansami na awans. Wtedy tacy piłkarze jak - przykładowo - Dariusz Formella czy Mateusz Szwoch mogą wybrać GKS Katowice. Dlatego tak ważne będzie to, aby udanie wystartować do nowego sezonu.

Z Zahorskim w kadrze? Jego umowy wygasa za kilka tygodni.

- Oczekiwania wobec niego zawsze były, są i będą wysokie. To prawda, że jak do tej pory nie dał drużynie tego, czego wymagamy, ale sprawę utrudniła mu kontuzja. Dzisiaj muszę odpowiedzieć sobie na pytanie, czy może nie jest tak, że tej wiosny Tomka odbudujemy, a od nowego sezonu on zacznie grać na miarę swoich wysokich możliwości. Pewnie, że chciałbym, aby już teraz miał na swoim koncie pięć bramek i dwie asysty, ale muszę patrzeć na to wszystko szerzej. Najłatwiej byłoby powiedzieć: "Przez pół roku się nie sprawdził, kibice na niego gwiżdżą, więc się żegnamy". Tyle że gdybym miał tak podchodzić do sprawy, to co rundę wymieniałbym po pięciu - sześciu zawodników.

Czyli nowej umowy dla Zahorskiego pan nie wyklucza?

- Niczego nie wykluczam, ale chcę też jasno podkreślić, że nie będę miał jakichkolwiek skrupułów. Podejmę takie decyzje, które będą korzystne dla GKS-u.

W Górniku Zabrze chcą z powrotem Mateusza Kuchtę, który jest do GieKSy tylko wypożyczony. Jego pożegnanie z Bukową jest już przesądzone?

- Zrobilibyśmy wiele, żeby go zatrzymać. Gdyby pojawiła się taka furtka, na pewno byśmy z niej skorzystali. Zwłaszcza że to fajny chłopak i świetnie czuje się w Katowicach. Musimy jednak respektować umowę, jaką zawarliśmy z Górnikiem. Chociaż już dzisiaj mogę zapewnić, że mimo wszystko postaramy się o Mateusza powalczyć. Zobaczymy, co wydarzy się w Zabrzu.

Trzymaliśmy kciuki, by Górnik utrzymał się w Ekstraklasie. Również dlatego, że bez niego rywalizacja w następnym sezonie pierwszej ligi byłaby trochę mniejsza i być może nieco łatwiej byłoby rozwiązać sprawę Mateusza. Teraz najgorzej dla niego byłoby wrócić do Górnika, ale nie grać. My już jednak wpływu na to nie mamy...

Na jakie pozycje szukacie wzmocnień?

- Zakładając, że Mateusz odejdzie, potrzebujemy bramkarza, a poza tym lewego obrońcy, środkowych pomocników, skrzydłowych i napastnika. Są piłkarze, których oglądaliśmy na żywo w czterech meczach wraz z trenerami Jerzym Brzęczkiem i Tomaszem Mazurkiewiczem oraz analitykiem Michałem Siwierskim. Chcieliśmy uniknąć sytuacji, kiedy o ocenie piłkarza decydują obserwacje tylko jednej osoby. I dlatego często opinie na temat konkretnego zawodnika były bardzo różne.

Ile nazwisk przebrnęło przez taką weryfikację?

- Czterech piłkarzy jesteśmy już bardzo blisko. Takie negocjacje nigdy jednak nie są proste, bo gdy mamy na oku chłopaka z pierwszej albo drugiej ligi, interesują się nim również kluby z Ekstraklasy. Zresztą, o kilka nazwisk z tego najwyższego szczebla też się staramy. W tym przypadku chodzi o zawodników, którym kończą się umowy i nie widzą swojej przyszłość u obecnego pracodawcy, albo o młodych i zdolnych. Ich wszystkich staram się przekonać naszym projektem. Pokazuję przykład Arkadiusza Malarza, który w pewnym momencie zszedł na poziom pierwszej ligi, ale dzisiaj jest mistrzem Polski.

Mówię młodym chłopakom: "Jesteś ambitny, chcesz zdobywać świat. Mam tak samo. Tylko czy dla 20-latka przeskok z drugiej ligi do Legii Warszawa rzeczywiście będzie najlepszym rozwiązaniem? Możesz przyjść do GKS-u i powalczyć o to, by do tej Ekstraklasy z nim awansować. Jeśli się nie powiedzie, jestem gotów zagwarantować, że w przypadku dobrej oferty nie będziemy ci robić przeszkód w zmianie klubu".

Podstawą jest chęć do gry w naszym klubie. Prowadziłem rozmowy z zawodnikiem, który do tej pory nigdzie nie zagrzał dłużej miejsca. Chciał, żeby w umowie znalazł się zapis, wedle którego za pół roku będzie mógł bez przeszkód odejść. Ktoś taki nas nie interesuje.

Zwłaszcza że propozycje, jakie składamy, są naprawdę przyzwoite. Może nie najwyższe w pierwszej lidze, ale mamy wiele argumentów. Jakość pracy trenera Brzęczka, marka GKS-u...

Problem w tym, że dla 20-latka, który sukcesów GKS-u nie pamięta, to przede wszystkim klub, który na dobre osiadł w pierwszej lidze.

- Myślę, że GKS postrzega się coraz lepiej. Mamy sygnały, że zainteresowanych grą u nas jest wielu piłkarzy. Choć oczywiście często dochodzi do sytuacji, kiedy zawodnik, którego obserwujemy, woli najpierw poczekać na to, czy nie zgłosi się po niego ktoś z Ekstraklasy. Żeby ściągnąć do Katowic chłopaka, który ma propozycję z Niecieczy, musimy mu zapłacić 10 procent więcej. Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć - jestem ostatnią osobą, która chciałaby wydawać pieniądze na lewo i prawo. Nigdy nie powiem: "Termalika daje ci 10 tysięcy złotych miesięcznie? Przyjdź do nas, to damy ci dwa razy tyle".

Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszym futbolu liczą się trzy rzeczy. Po pierwsze, pieniądze. Po drugie, pieniądze. Po trzecie, pieniądze. Mimo to, staram się działać inaczej. Na szczęście są jeszcze tacy piłkarze, których najbardziej interesują warunki do treningu, projekt klubu oraz realna szansa gry.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.