Cała Polska patrzy na Pogoń

To piłkarze Pogoni mogą zdecydować o mistrzostwie Polski. W niedzielę grają w Warszawie ostatni mecz sezonu - z walczącą o tytuł Legią. Początek o godz. 18.

LEGIA - POGOŃ, TRWA RELACJA NA ŻYWO

Portowcy w środę pożegnali się z własną publicznością. Po pełnym emocji meczu (pięć bramek, rzut karny, czerwona kartka) pokonali Cracovię 3:2. Wydawało się, że do stolicy pojadą jeszcze z iluzorycznymi szansami na awans do europejskich pucharów z czwartego miejsca, ale jakiekolwiek nadzieje pogrzebały rezultaty z innych boisk. Lechia Gdańsk nieoczekiwanie wygrała u siebie Legię 2:0, natomiast Zagłębie Lubin bez problemu ograło ustępującego mistrza Lecha Poznań 3:0. Portowcy sezon mogą zakończyć co najwyżej na piątej pozycji.

Pogoń rozda karty?

- Są zwycięstwa, które potrafią boleć i tak jest w przypadku tego nad Cracovią - mówi trener Czesław Michniewicz. - Nie mamy już szans na spełnienie naszych marzeń w postaci medali, a w minioną niedzielę w siedem minut zaprzepaściliśmy cały dorobek z tego sezonu (Pogoń przegrała z Zagłębiem 1:3 - red.).

W niedzielę oczy całej piłkarskiej Polski i tak będą jednak zwrócone na zespół ze Szczecina. Legia do meczu z Pogonią miała przystąpić jako świeżo upieczony mistrz Polski, ale nieplanowana porażka w Gdańsku oraz zwycięstwo Piasta Gliwice (wicelider) nad Ruchem Chorzów sprawiły, że warszawianie maja nóż na gardle. Zespół z Górnego Śląska zrównał się punktami z Legią i w ostatniej kolejce to Pogoń ma szansę rozdawać karty decydujące o mistrzostwie. Jeśli portowcy urwą rywalom przynajmniej remis, mogą stać się autorami największej sensacji w całej historii ekstraklasy. Tak trzeba będzie nazwać wypuszczenie z rąk złotych medali przez Legię i koronowanie małego klubu z Gliwic. Warszawianie już od kilku lat przygotowywali się do tego, żeby na stulecie sięgnąć po kolejny tytuł i dysponują pięciokrotnie większym budżetem od większości zespołów ekstraklasy. W kasie stołecznego zespołu jest 100 milionów złotych, natomiast Pogoń do wydania miała tylko nieco ponad 20.

Gruzinowi nie zadrży noga

- Chcieliśmy się godnie pożegnać i myślę, że w meczu z Cracovią już to zrobiliśmy - mówi strzelec pierwszego gola dla Pogoni Dawid Kort. - Teraz jedziemy do Warszawy i możemy decydować o tytule mistrza Polski.

W środę bardzo dobre zawody rozegrał także Wladimer Dwaliszwili. Gruzin gola co prawda nie strzelił, ale w środku pola wykonał tytaniczną pracę. W Warszawie pewnie znowu wyjdzie w pierwszym składzie jako wysunięty napastnik. 30-latek w Legii grał przez 1,5 sezonu, jednak zapewnia, że żadnych sentymentów nie będzie.

- Co zrobię gdy w 90. minucie będą miał przed sobą pustą bramkę, a mój gol zabierze tytuł Legii? Na pewno strzelę - zapowiada Dwaliszwili. - Mam wiele szacunku dla tego klubu, a spędzony tam czas znaczy dla mnie dużo. Jestem jednak profesjonalistą, dzisiaj gram dla Pogoni i każdy z nas powinien walczyć o zwycięstwo swojej drużyny.

Samolotem, ale w jakim składzie?

Chęć sprawienia ogromnej sensacji jest bardzo duża. Z obozu portowców dochodzą sygnały, że zespół w Warszawie jest skłonny zarobić nawet 11 żółtych kartek, byle tylko utrzeć nosa Legii. Pogoń do stolicy wyleci już w sobotę samolotem, ale nie wiadomo czy w pełnym składzie. Na urazy narzekają Takafumi Akahoshi oraz Sebastian Rudol, a o wcześniejszą zmianę w środę poprosił Kort, którego zaczął boleć mięsień przywodziciela.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.