Zagłębie Lubin zagra w Lidze Europy; W czym tkwi tajemnica sukcesu beniaminka?

Zagłębie Lubin dzięki mądremu prowadzeniu klubu, fantastycznej grze oraz sensownej pracy z młodzieżą zapewniło sobie udział w Lidze Europy.

- Szkoda, że ten sezon się kończy - mówił po ostatnim spektakularnym zwycięstwie 3:0 nad Lechem Poznań trener Zagłębia Piotr Stokowiec.

I faktycznie, patrząc na ostatnie wyniki oraz styl gry jego podopiecznych, w Lubinie mogą żałować, że sezon nie potrwa kilka kolejek dłużej. Kto wie, na którym miejscu Zagłębie zakończyłoby sezon z taką formą?

Od pierwszej ligi do Europy

Tak wielkiego progressu w tegorocznych rozgrywkach jak Zagłębie Lubin nie poczynił nikt. Oczywiście rewelacją jest Piast Gliwice walczący z Legią o mistrzostwo. Ale przecież jeszcze rok temu lubinianie bili się w pierwszej lidze z Bytovią Bytów czy Wigrami Suwałki.

A dziś piłkarze Zagłębia potrafią w efektowny sposób rozbić aktualnego mistrza Polski Lecha Poznań, poważnego pretendenta do tytułu Piasta Gliwice czy największą potęgę krajowej piłki, naszpikowaną gwiazdami ligi Legię Warszawa.

Sukces Zagłębia jest o tyle niewiarygodny, że w lubińskim klubie po awansie do Ekstraklasy nie dokonano wielkiej kadrowej rewolucji. Przed sezonem 2015/16 odeszło tylko czterech zawodników, a w letnich i zimowych oknach transferowych w sumie pozyskano tylko sześciu graczy.

Większych roszad dokonano tylko pod koniec sezonu 2013/14, gdy wiedziano już, że Zagłębie zostanie zdegradowane do pierwszej ligi. Szefowie klubu rozpoczęli wówczas przygotowanie gruntu pod dużo skromniejsze, pierwszoligowe realia. Zaczęto rozwiązywać kontrakty z zagranicznymi piłkarzami, którzy byli drodzy w utrzymaniu. W kadrze z obcokrajowców zostali tylko Słowak Lubomir Guldan, Macedończyk Aleksandar Todorovski, Serb Dorde Cotra i Czech Michal Papadopulos, który akurat w Zagłębiu zarabiał sporo, ale po fatalnym sezonie sam zwrócił się do szefów klubu, że chce pomóc drużynie wrócić do elity i jest gotów zrzec się części wysokiego wynagrodzenia.

Polityka chłodnej głowy

W Lubinie postawili na stabilizację, czyli na to, czego w polskiej lidze dotąd brakowało. Wystarczy spojrzeć na przypadki Śląska bądź Wisły. We wrocławskim zespole w obecnym sezonie pracuje już czwarty szkoleniowiec. Po Tadeuszu Pawłowskim, Grzegorzu Kowalskim i Romualdzie Szukiełowiczu stery przejął Mariusz Rumak i w końcu wyprowadził Śląsk na prostą.

Podobna sytuacja miała miejsce w klubie z Krakowa. Tam sezon rozpoczynał Kazimierz Moskal, później drużynę przejął jego asystent Marcin Broniszewski, po nim pracę dostał Tadeusz Pawłowski po to, aby po dwóch miesiącach znów zespół powierzyć Broniszewskiemu. Na koniec znów postawiono na doświadczonego Dariusza Wdowczyka.

W Zagłębiu w spokoju mógł pracować Piotr Stokowiec. I nikt nie myślał o zmianach nawet wtedy, gdy na początku sezonu drużyna zaliczyła mały falstart, remisując z Podbeskidziem, przegrywając z Koroną i Termaliką, a wygrywając tylko z Jagiellonią. Szefowie klubu mimo to nie wykonywali żadnych gwałtownych ruchów. Jak widać, opłaciło się.

Inwestycja w młodzież

Krzysztof Piątek, Jarosław Kubicki, Arkadiusz Woźniak, Jarosław Jach, Adrian Rakowski, Konrad Forenc, Adrian Błąd, Sebastian Bonecki, Filip Jagiełło, Paweł Żyra, Eryk Sobków - to zawodnicy Zagłębia, którzy w tym sezonie grali na boiskach Ekstraklasy, a którzy piłkarsko wychowywali się w Lubinie. Kilku z nich szkoliło się już pod projektem Akademia Piłkarska KGHM Zagłębie Lubin, któremu do niedawna przewodniczył holenderski fachowiec Richard Grootscholten.

Takiej liczby wychowanków w pierwszym składzie odgrywających tak duża rolę w drużynie nie ma żaden inny klub w stawce. Nieco mniej zawodników wychowanych w klubie mają jeszcze Pogoń Szczecin, Ruch Chorzów i Jagiellonia Białystok.

"Grają swoje"

Poza tym, że wychowankowie powoli stanowią o sile Zagłębia, to wkrótce mogą też przynieść pierwsze duże pieniądze. Ponoć Lech Poznań zaproponował klubowi z Lubina 300 tys. euro za Krzysztofa Piątka. Oferta miała zostać przez "Miedziowych" odrzucona. Z kolei zimą stopera Jarosława Jacha bacznie obserwowały kluby z angielskiej Championship, ale do konkretnych rozmów ostatecznie nie doszło. Zapewne wkrótce można spodziewać się kolejnych zapytań o piłkarzy Zagłębia.

W Lubinie póki co wyprzedaży drużyny nikt nie planuje, a wręcz przeciwnie, chcą utrzymać stabilizację, dlatego jeszcze przed końcem sezonu poinformowano o przedłużeniu o kolejne dwa lata umowy z dyrektorem sportowym Piotrem Burlikowskim. To on stoi za ostatnimi ruchami "Miedziowych" na rynku transferowym, m.in. wypożyczeniem z Lokeren Filipa Starzyńskiego (3 gole, 9 asyst w tym sezonie). Wkrótce nowy kontrakt ma też podpisać szkoleniowiec Zagłębia Piotr Stokowiec.

Więcej o:
Copyright © Agora SA