Obrońca Stomilu Olsztyn: Uwielbiam grać co kilka dni

- Przy takim rozplanowaniu spotkań ligowych, nasze trening są tylko regeneracyjne. Ponadto polegaj one na przygotowaniu się wyłączenie pod konkretnego przeciwnika - mówi Tomasz Wełna, obrońca OKS-u przed spotkaniem z Arką Gdynia.

Piłkarze Stomilu Olsztyn ani razu tej wiosny nie odnieśli zwycięstwa. W jedenastu rozegranych spotkaniach, OKS zdobył zaledwie dziesięć punktów (wliczając walkower z Dolcanem Ząbki). Biało-niebiescy siedmiokrotnie zremisowali i trzy razy musieli przełknąć gorycz porażki. Brak kompletu punktów sprawia, że ekipa ze stolicy Warmii i Mazur wciąż musi walczyć o utrzymanie w rozgrywkach pierwszej ligi. Zadanie to nie będzie łatwe, gdyż podopieczni trenera Mirosława Jabłońskiego w zmierzą się dziś z Arką Gdynia, która jest już pewna awansu do ekstraklasy. Początek meczu o godz. 20.30.

Rozmowa z Tomaszem Wełną, obrońcą Stomilu Olsztyn.

Mateusz Lewandowski: Jak zareagował pan na informację o podpisaniu umowy klubu z nowym sponsorem, jakim jest firma Budimex?

Tomasz Wełna: - Nie uwierzę w tą wiadomość, dopóki nie zobaczę tego na własne oczy. Jeśli na koncie klubowym pojawią się pieniądze od sponsora, dopiero wtedy będzie można o tym myśleć poważnie.

Przejdźmy zatem do spraw sportowych. We wtorek przegraliście z Zagłębiem Sosnowiec 1:2. Tej wiosny była to już wasza siódma porażka...

- Nie potrafiliśmy przeprowadzić składnej akcji w ataku. Ponadto rywale mieli od nas trochę więcej szczęścia. Nie popełniliśmy bowiem żadnych błędów przy straconych bramkach, bowiem strzały Grzegorza Fonfary [piłkarza Zagłębia] były światowej klasy.

Spotkanie zaczęliście dosyć mocno cofnięci do obrony, a dopiero w drugiej połowie ruszyliście odważniej na swojego rywala. Z czego mogło to wynikać?

- Nie wiedzieliśmy czego można było spodziewać się po Zagłębiu. Niestety, dość szybko musieliśmy wyciągnąć piłkę z siatki i to podcięło nam skrzydła. Nie udało nam się również wyrównać, kiedy graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Rywale cofnęli się bowiem do defensywy, broniąc dostępu do własnego pola karnego.

Piątkowy mecz z Arką Gdynia (godz. 20.30) będzie dla was trzecim występem w ciągu zaledwie sześciu dni. Odczuwa pan już trudy piłkarskiego maratonu?

- Uwielbiam grać co kilka dni. Przy takim rozplanowaniu spotkań ligowych, nasze trening są tylko regeneracyjne. Ponadto polegają one na przygotowaniu się wyłączenie pod konkretnego przeciwnika. O to też chodzi w naszej dyscyplinie - aby rozgrywać mecze, a nie większość czasu spędzać na treningach.

O punkty będzie wam niezwykle ciężko, bowiem Arka zapewniła już sobie awans do ekstraklasy...

- To właśnie z tego względu być może będzie nam łatwiej sprawić niespodziankę. Jeśli piłkarze z Gdyni zbyt mocno będą świętować awans do ekstraklasy, to my możemy wykorzystać ich słabość i wygrać to spotkanie.

Na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu Stomil wciąż nie jest pewny utrzymania na zapleczu ekstraklasy. Patrzy pan z niepokojem na to, co dzieje się za waszymi plecami?

- Uważam, że nie ma powodów do paniki. Obecnie mamy sześć punktów przewagi nad miejscami powodującymi spadek do drugiej ligi. Zostały cztery mecze do końca sezonu i nie wierzę, abyśmy nie zdobyli w nich przynajmniej trzech punktów.

I LIGA

*Dolcan Ząbki po rundzie jesiennej wycofał się z rozgrywek

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.