ŚLĄSK.SPORT.PL na Twitterze. Obserwujesz? >>
Do zakończenia sezonu Ekstraklasy została już tylko jedna kolejka. Ojrzyński, który został zwolniony w Zabrzu po czterech kolejkach rundy rewanżowej, wierzy, że Górnik jeszcze może obronić ligowy byt.
By tak się stało Górnik musi wygrać w Niecieczy, a Górnik Łęczna nie może wygrać we Wrocławiu.
- Trzymam kciuki za Górnika, mam nadzieję, że się im poszczęści i zapewnią sobie to utrzymanie. Trzeba walczyć, walczyć i jeszcze raz walczyć, a potem zobaczymy co będzie dalej - mówi Ojrzyński.
Leszek Ojrzyński: - Nie dano mi dokończyć pracy, więc możemy sobie gadać, ale wnioski byłyby możliwe do wyciągnięcia, gdybym mógł dokończyć swój projekt. Po czterech meczach rundy wiosennej zostałem jednak zwolniony i nie udało się już nic w grze mojego zespołu poprawić. Cieszę się na pewno z transferów, bo widać, że piłkarze których sprowadziliśmy, są wiodącymi postaciami tego zespołu, bo grają, a grają tylko najlepsi. Tylko Paweł Golański wypadł z grona grających, nie wnikam za jakie sprawy, ale po reszcie widać, że zima była dobrze przepracowana. Słyszałem, że ktoś uderzał w przygotowanie piłkarzy, ale wtedy zawsze odsyłam do meczu ze Śląskiem Wrocław. W drugiej połowie tamtego spotkania, to my wiedliśmy prym. Najlepiej jednak uderzać w kogoś, kogo nie ma już w klubie.
- Mój kontrakt jest nadal ważny, ale co z tego, skoro nie są mi wypłacane pensje. Jeszcze za styczeń tak naprawdę nie dostałem pieniędzy... Chyba, że od dwóch dni coś spłynęło na konto, ale nie sądzę. Mamy maj, a za luty nie dostałem ani złotówki. Wiem jednak, że jest trudna sytuacja i otrzymam swoje pieniądze, bo mi się należą - to nie ja odszedłem, tylko mi podziękowano. Z nikim się natomiast nie sprzeczam, na razie czekam. Najwidoczniej teraz aspekty sportowe są dla Górnika najważniejsze, choć pieniądze i tak powinny spływać w terminie.
Leszek Ojrzyński, Górnik Zabrze