Jan Urban zostaje w Lechu Poznań. To dobrze [OPINIA]

Lech Poznań zupełnie zawalił ten sezon, nie zagra w europejskich pucharach, ale trener Jan Urban pozostanie trenerem zespołu. Według mnie to dobra decyzja władz Kolejorza, bo to nie szkoleniowiec jest winny upadku ubiegłorocznego mistrza Polski - pisze Piotr Leśniowski w ?Gazecie Wyborczej Poznań?

Informacja o tym, że Jan Urban poprowadzi Lecha Poznań w przyszłym sezonie, nie jest jeszcze oficjalna. Potwierdziliśmy ją jednak w kilku niezależnych źródłach. Zna ją i sam zainteresowany, i piłkarze. Zresztą decyzja o tym, że przy Bułgarskiej nie będzie zmiany trenera, zapadła już parę tygodni temu, zanim jeszcze Kolejorz przegrał finał Pucharu Polski i spartolił finisz ekstraklasy. Czyli zanim Jan Urban stracił szanse na to, by wywalczyć awans do europejskich pucharów i samemu - zgodnie z zapisami obecnego kontraktu - zapewnić sobie pracę w Lechu na kolejny sezon.

U kogo więc rozgoryczenie i wzburzenie po tym, co wyprawiał Lech w tym sezonie, wywoływały nastrój rewolucyjny i podpowiadały rozpędzenie całego towarzystwa, zaoranie i rozpoczęcie wszystkiego od nowa, ten musi być rozczarowany. Zmiany trenera nie będzie.

Skąd taka decyzja? Kolejorza nie stać na szkoleniowca, który przerastałby Jana Urbana i jemu podobnych o głowę. Jeśli zaś chodzi o trenerów z podobnej półki, to np. Czesław Michniewicz, który był kontrkandydatem dla Macieja Skorży w 2014 roku, realizuje się teraz w Pogoni Szczecin. Lech najwyraźniej uznał, że jeśli miałby zmieniać trenera na siłę, bez żadnej gwarancji na jakościowy skok, to lepiej tego nie robić. Jan Urban jest dla zarządu poznańskiego klubu osobą, nazwijmy to, "wygodną": nie narzeka na szefów, zgadza się z decyzjami komitetu transferowego, a można być też pewnym, że po nieudanym eksperymencie ze ściągnięciem Sisiego, nie będzie też zgłaszał swoich kandydatów do zespołu.

No i oczywiście obdarowanie trenera drugą szansą wpisuje się w filozofię Jacka Rutkowskiego, który nie zwykł wręczać dymisji po jednym potknięciu.

Raz już jednak Lech wpakował się w tarapaty przez tę filozofię. Było to pięć lat temu, gdy - tak jak teraz - stracił jako mistrz Polski wszystko, co było do stracenia, a jednak nie pożegnał się z Jose Bakero. Męczarnie z Hiszpanem trwały więc o kolejne ponad pół roku za długo. Są tacy, którzy twierdzą, że zostawienie Jana Urbana oznacza tyle, że najpóźniej w rundzie jesiennej trzeba się będzie jednak rozejrzeć za jego następcą.

Być może tak się stanie, ale dziś nie sposób zwalniać szkoleniowca, który za upadek mistrza Polski odpowiada tylko w niewielkim stopniu. W przeciwieństwie do Jose Bakero nie jest trenerską efemerydą, bo przed przyjazdem do Poznania wyrobił sobie solidną markę. Już tu na miejscu, niemal od ręki uzdrowił ostatni zespół ekstraklasy. W tabeli obejmującej mecze od połowy października, czyli od początku pracy Jana Urbana, Lech Poznań jest na drugim miejscu, wyprzedzony jedynie przez Legię Warszawa.

To oczywiste, że nadzieje były większe, szczególnie po serii siedmiu kolejnych wygranych z przełomu listopada i grudnia. Co jednak stało się później? Zarząd nie znalazł wartościowych następców dla Kaspra Hamalainena czy nawet Barry'ego Douglasa. Dwóch z trzech nowych graczy przyszło pod koniec okresu przygotowawczego, a w sumie to żaden z nich nie zbawił obrońcy tytułu.

Wiosenne wyniki nie były więc niczym innym jak kolejną wypadkową minimalizmu i asekuranctwa władz Lecha połączonych ze zwykłym pechem, kontuzjami i takimi nieprawdopodobnymi wręcz zdarzeniami, jak tzw. afera autobusowa. Kolejorz nie był w tym sezonie tak dobry, by późną jesienią wygrywać mecz za meczem, ani tak słaby, by w kluczowym momencie sezonu zbierać baty i nie umieć godzinami trafić piłką do bramki.

Uczciwie jest teraz dać popracować obecnemu trenerowi w mniej szalonych warunkach, w sytuacji, gdy zespół - co dla tego klubu jest jednak czymś nienaturalnym - będzie zaangażowany tylko w krajowe rozgrywki. Pozwolić mu zbudować nową drużynę, bo już nieraz pokazał, że ma rękę do wprowadzania nowych, młodych graczy. Dla Kolejorza, który zamierza czerpać ze swojej zdolnej młodzieży, jest to cenna umiejętność.

Zwolnienie Jana Urbana dziś byłoby rzuceniem go kibicom na pożarcie - oto macie winowajcę, to on nie potrafił wygrać żadnego z meczów w rundzie finałowej, przegrał finał Pucharu Polski itp.

Trener na pewno na to nie zasłużył, ale jak zwykle przy tego typu przesileniach i ostrych zakrętach w Lechu na nowo odżywa dyskusja na temat modelu i sposobu zarządzania klubem. Rozdźwięk między oczekiwaniami kibiców i wizją prezesów zdaje się być coraz większy. I nie mam wątpliwości, że decyzja o pozostawieniu Jana Urbana na stanowisku będzie w niej kolejnym wątkiem.

Zobacz wideo

Nie tylko Ajax Amsterdam! Real, Liverpool, Legia i TEN gol Mariusza Jopa... Najsłynniejsze przegrane sezony

Więcej o:
Copyright © Agora SA