W 60. minucie Brożek wbiegł w pole karne, gdzie znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Jagiellonii. Przerzucił
piłkę obok niego, ale wychodzący bramkarz wślizgiem trafił go w nogi i przewrócił. Arbiter nie sięgnął jednak po gwizdek.
- Oczywiście, że był rzut karny. Nie wiem, czy sędzia był zasłonięty. Chyba się trochę zawahał, ale jeśli nie widział dokładnie tej sytuacji, powinien skonsultować się z liniowym. Wydaje mi się, że to ogromny błąd. Wykorzystując rzut karny uspokoilibyśmy mecz. A tak drżeliśmy do ostatnich minut, bo Jagiellonia zagrała niezłe spotkanie - podkreśla Brożek.
Wajda zaczął mecz jako sędzia techniczny, ale po kontuzji głównego arbitra Jarosława Przybyła przejął jego rolę. - Nie przypominam sobie, by ktoś nie odgwizdał na mnie równie ewidentnego karnego. Kiedy mam przed sobą pustą bramkę, nie zdarza mi się przewracać. Ciężko mi bronić sędziego w tej sytuacji. Wszedł w niefortunnym momencie, bo to był bardzo ważny mecz. Moim zdaniem do końca tego nie udźwignął - mówi napastnik.
Mimo tego Brożek i tak został bohaterem spotkania - to jego trafienie dało Wiśle zwycięstwo i zapewniło utrzymanie w ekstraklasie. - Nie takie były cele, chcieliśmy grać w górnej ósemce. Życie trochę zweryfikowało nasze plany. Nie ma co ukrywać, że cieszymy się z tego, że jesteśmy bezpieczni i będziemy walczyć, by wygrać tę grupę - zapowiada.