Jacek Zieliński: Byłem przekonany, że po porażce z Legią się podniesiemy. Bo taki mecz nie zdarza się często. My przez rok w takim wymiarze przegraliśmy tylko raz, właśnie w Warszawie. Najważniejsze to dobrze zareagować, nam się udało. Przywieźliśmy trzy punkty z Chorzowa, które mogą okazać się megacenne. Duże słowa uznania dla chłopaków za to, że wygrali, choć gra się nie układała. Brakowało wyrachowania, cierpliwości, były niepotrzebne nerwy. Ale jest zwycięstwo.
- Wiedziałem, że w środku pola będzie grał dotąd, aż Marcin Budziński wróci do formy. "Budzik" wrócił i z Ruchem zagrał poprawnie.
- Jakby mecz w Warszawie w ogóle się nie odbył, to na pewno mógłbym tak powiedzieć. Mówiąc żartobliwie, plus jest taki, że z Legią w tym sezonie już nie zagramy. A poważnie: pracowaliśmy ostatnio nad obroną. Podczas treningów ciągle zawracamy uwagę na konsekwencję, odpowiedzialność. I cieszę się, że to ostatnio przyniosło efekt.
- Niech się inni denerwują. My po cichu robimy swoje. Wróciliśmy na trzecie miejsce, a niech martwią się ci, którzy o pucharach mówili wcześniej głośno i często. U nas jest spokój, mobilizacja.
- Mówiąc o tym, miałem na myśli szczupłość naszej kadry. Musimy grać 13-14 piłkarzami, którzy jadą już na oparach. To też wiąże się z zimowym oknem transferowym, w którym nie zrobiliśmy takich ruchów, na jakich nam zależało. I to z różnych przyczyn. To nie tak, że to wina klubu. I o to mi głównie chodziło. Są zespoły, które mają dużo szersze kadry od nas, a mimo to ciągle jesteśmy w grze. Nigdy nie mówiłem, że nie chcemy grać o puchary. Nie odpuścimy, to na pewno. Ktoś może źle zrozumiał moje słowa?
- Tak. Są tropy, namiary, trwają pierwsze rozmowy. Po cichu, ale robimy swoje.