Częstochowski maraton wygrali Kenijczycy. Katusze pod Przeprośną Górką

Obcokrajowcy zdominowali "Maraton 42-200 Częstochowskie". Wygrał Kenijczyk Mwangi Joel Maina, przed swoim rodakiem Henry Kemboie, a trzeci był Serhij Ukrainiets.

Częstochowski maraton 42-200 przeszedł do historii. Na starcie dwóch biegów (rywalizowano także na dystansie 5,5 km) stanęło ponad 500 zawodników z Częstochowy i okolic, różnych stron Polski i zagranicy. W maratonie nie mieli sobie równych biegacze z Afryki, którzy zdaniem Daniela Wocha ze stowarzyszenia City Cross, głównego organizatora imprezy, pokonali trasę w zaskakująco dobrym czasie. - Biorąc pod uwagę jej trudność i wymagania, spodziewałem się wyniku na poziomie 2 godzin i 30 minut. 2 godziny i 22 minuty jest wynikiem wręcz abstrakcyjnym - ocenił Woch gratulując zwycięzcom i tym wszystkim, którzy zdecydowali się sprawdzić na maratońskim dystansie. Był wśród nich m.in. Wojciech Ciszewski. - Jestem na mecie i bardzo cieszę się z wyniku, bo na przygotowania poświęciłem tylko dwa miesiące, a mój czas to 3 godziny i niespełna 28 minut. Koledzy byli pełni podziwu - cieszył się częstochowianin. - To był wyczerpujący bieg, z wyjątkowo trudnym podbiegiem na Przeprośną Górkę. Tam było niezwykle trudno, przyznaję, że sam musiałem na tę górkę wejść, a później ostrożnie, uważając na kamienie i skały zbiec. Można powiedzieć, że to był przełajowy odcinek maratonu, który wielu z nas był wielkim wyzwaniem.

Biegacze wystartowali o godz. 9 ze Starego Rynku. Maratończycy pokonali trasę przez Olsztyn, Mstów i przez wspomnianą Przeprośną Górkę wrócili do Częstochowy. 5,5 kilometrowa pętla podobnie jak maraton kończyła się w pl. Biegańskiego i również miała swoich zwolenników. Miał też wyzwanie w postaci odcinka w okolicach kamieniołomu na Zawodziu. Miejsce pod koniec pierwszej setki zajął częstochowski muzyk Kuba Bociąga. - Nie trenuję pod kątem wyników, ale przyznaję, że z każdym tygodniem coraz bardziej się w to wkręcam. To chyba typowe dla ludzi, którzy zaczynają biegać. Na początku sporadycznie, później z każdym treningiem coraz bardziej się angażują. Trasa była wymagająca, ale pobiłem swoją życiówkę dosyć znacznie. To zachęta dalszego trenowania. Myślę, że za rok pobiegnę już w maratonie - podsumował Bociąga.

Więcej o:
Copyright © Agora SA