Cztery bramki i wygrana po stronie piłkarzy Radomiaka

Już dawno Radomiak Radom nie rozegrał tak efektownego pojedynku. Zieloni w Tarnobrzegu strzelili aż cztery bramki i pokonali miejscową Siarkę.

Kibice Radomiaka przed wyjazdem do Tarnobrzega najbardziej obawiali się skuteczności ich ulubieńców. Nic w tym dziwnego skoro beniaminek II ligi w czterech ostatnich meczach - nie licząc walkowera za mecz z Okocimskim Brzesko - zdobył zaledwie dwa gole.

Tym razem od pierwszej minuty szkoleniowiec Werner Liczka postawił na jedynego nominalnego napastnika, którego miał gotowego do gry, a więc Przemysława Śliwińskiego.

Mimo wszystko pierwsi groźnie zaatakowali Siarkowcy, którzy już w ósmej minucie objęli prowadzenie. Dość problematycznego karnego, rywalom Radomiaka, przyznał Marcin Bielawski z Katowic. Adriana Szadego z kolei pewnym strzałem w róg pokonał Marcin Stefanik. Jak się miało okazać, to była w zasadzie jedyna tak dogodna okazja strzelecka gospodarzy w pierwszych 45. minutach.

Stracony gol rozzłościł za to radomian. Ci co chwila atakowali na bramkę Pawła Pawlusa, ale gol padł dopiero w 14. minucie. Mateusz Radecki tym razem znalazł się na lewej stronie boiska i dośrodkował piłkę na głowę Kamila Kościelnego. Obrońca Zielonych, który przed tygodniem zapewnił Radomiakowi punkt z ROW-em Rybnik, i tym razem znalazł drogę piłce do siatki.

Kilka minut później przed wyborną okazją znalazł się wspomniany Śliwiński, ale w sytuacji sam na sam z golkiperem Siarki trafił wprost w niego. Na szczęście ta okazja się nie zemściła, a co więcej gola zdobyli radomianie. Radecki wykonywał rzut wolny i trafił w rękę stojącego w murze piłkarza Siarki. Arbiter tym razem, także podjął dość kontrowersyjną decyzję, dyktując rzut karny dla Zielonych. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Bartosz Sulkowski, wyprowadzając kolegów na prowadzenie. To nie był koniec strzeleckich popisów radomian w I połowie. Otóż w 41. minucie Śliwiński strzałem z najbliższej odległości nie dał szans Pawlusowi, ustalając wynik pierwszych 45. minut.

Tymczasem na drugą połowę trener Liczka wprowadził do gry rekonwalescenta a więc Davida Kwieka, który zastąpił Śliwińskiego. Niezwykle doświadczony ofensywny pomocnik miał za zadanie nękać defensorów rywali. Za to szkoleniowiec Siarki na plac gry wprowadził dwóch nowych piłkarzy: Sebastiana Mandzelowskiego i Adriana Chłonia. Ten ostatni przebywał zaledwie na boisku siedem minut i tyle czasu wystarczyło mu na pokonanie Szadego. Tym razem fatalny w skutkach kiks popełnił młody golkiper gości, zapisując stratę bramki na swoje konto.

Zieloni mieli jednak w swoich szeregach Kościelnego. W 63. minucie drużyna beniaminka rozegrała bardzo ładną zespołową akcję, po której sam na sam z Pawlusem wyszedł mielczanin, i po raz czwarty zmusił bramkarza do kapitulacji.

Wprawdzie do końca gry gole już nie padły, ale nie oznacza to, że nie było emocji. To Radomiak był bliższy podwyższenia rezultatu, ale Radecki i Mikołajczka - zmarnowali wyborne okazje.

Siarka Tarnobrzeg - Radomiak Radom 2:4 (1:3)

Bramki: Stefanik (8. karny), Chłoń (52.) - Kościelny 2 (14., 63.), Sulkowski (36. karny), Śliwiński (41)

Siarka: Pawlus - Grzesik, Walencik, Sylwestrzak, Suchecki (85. Michalewski), Wróbel, Stromecki, Stefanik, Koczon (46. Chłoń), Głaz (46. Mandzelowski), Buczek (81. Krawczyk).

Radomiak: Szady - Wasilewski, Jędrzejczyk, Świdzikowski, Sulkowski, Mikołajczak, Kościelny, Radecki, Chrabąszcz (85. W. Puton), Brągiel (90. Dubeń), Śliwiński (46. Kwiek).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.