Lech Poznań przed finałem Pucharu Polski. Jak pożegnają się mistrzowie?

Drużyna, która rok temu zdobyła dla Lecha Poznań mistrzostwo kraju, wkrótce przestanie istnieć. Od tego, czy w poniedziałek sięgnie po Puchar Polski, będzie zależało, czy pożegnamy ją z ulgą, czy jednak z żalem.

Pierwsi, zaledwie kilka tygodni po wygraniu ekstraklasy, z Lecha Poznań odeszli czterej gracze, których wkład w tytuł był umiarkowany: Luis Henriquez, Muhamed Keita, Vojo Ubiparip i Arnaud Djoum. Potem dołączył do nich Zaur Sadajew i to była już poważna strata dla mistrza.

Pół roku później Kolejorz stracił kolejnych zawodników z mistrzowskiego składu: Kaspra Hamalainena, Barry'ego Douglasa i Macieja Gostomskiego, Wypożyczono też Dariusza Formellę. To już dziewięciu zawodników, a więc połowa kadry meczowej.

Nie jest tajemnicą, że po tym sezonie z Bułgarską rozstaną się kolejni mistrzowie sprzed roku, bo kontrakty kończą się Gergo Lovrencsicowi, Marcinowi Kamińskiemu i Krzysztofowi Kotorowskiemu. Ten pierwszy już ogłosił, że odchodzi. Ponadto Paulus Arajuuri poinformował władze Kolejorza, że nie przedłuży umowy, która obowiązuje tylko do końca roku, więc latem będzie ostatnia okazja, by sprzedać Fina. O zgodę na transfer poprosił Dawid Kownacki, a już dawno pozwolenie na odejście ma Karol Linetty. Nie wiadomo, czy po Euro 2016 sił w poważniejszej lidze nie zechce znów spróbować Tamas Kadar.

W lipcu przy Bułgarskiej może więc nie być już nawet szesnastu piłkarzy, którzy jeszcze rok temu wznosili do góry paterę za zdobycie mistrzostwa, a potem Superpucharu Polski.

W najbardziej ekstremalnej wersji z mistrzowskiego składu zaledwie dwanaście miesięcy później zostanie piątka: Jasmin Burić, Tomasz Kędziora, Darko Jevtić, Szymon Pawłowski i Łukasz Trałka oraz Maciej Wilusz i Kebba Ceesay, którzy w tamtym sezonie grali niewiele.

Teraz cała ekipa ma do wykonania jedno zadanie - zdobyć w poniedziałek Puchar Polski. Rok temu lechici jechali na Stadion Narodowy po to, by - w większości przypadków - wywalczyć swoje pierwsze trofeum w karierze. Było blisko, ale się nie udało, bo Legia Warszawa była skuteczniejsza o jedną bramkę.

Kolejorz miał wtedy jeszcze możliwość, by odkuć się za tamtą porażkę i zrobił to. Teraz sprawa jest prosta. - Trzeba wygrać finał Pucharu Polski, bo to jest nasza ostatnia szansa na europejskie puchary - Gergo Lovrencsics nie owija w bawełnę, mimo że Lech Poznań ma jeszcze teoretyczne szanse na zajęcie w ekstraklasie "pucharowego" miejsca.

Węgier już wie, że to jego ostatnie tygodnie w Kolejorzu. Może więc powiedzieć więcej niż koledzy, którzy jeszcze nie podjęli takiej decyzji. Mówi więc: - Finał z Legią będzie dla mnie wyjątkowy. Nie mówiłem o tym wcześniej, bo mieliśmy do rozegrania inne mecze i na nich się skupiałem, ale teraz mogę powiedzieć, że bardzo chcę zdobyć ten puchar na pożegnanie mojej przygody z Lechem. Jeśli tak się stanie, będę mógł powiedzieć, że zdobyłem tu wszystko, co było do zdobycia.

Na nieskuteczną grę Lecha Poznań patrzy się ostatnio z trudem, ale jeżeli faktycznie skład, który przed rokiem wygrał mistrzostwo Polski, teraz spuentowałby szalony sezon zdobyciem pucharu, dostałby rozgrzeszenie. Zostawiłby po sobie miejsce w przyszłorocznej edycji europejskich pucharów. Nie byłoby więc pustki, a może pojawiłby się też żal, że drużyna, która przed rokiem ściągała na trybuny komplety widzów, tak szybko przestała istnieć.

W przypadku drugiej z rzędu finałowej porażki odejściu ubiegłorocznych mistrzów będzie towarzyszył raczej powszechny, głośny oddech ulgi.

Gergo Lovrencsics, który ostatnio na Stadionie Narodowym kuśtykał o kulach, teraz wierzy w sukces. Musimy zaopiekować się Nemanją Nikoliciem i Aleksandarem Prijoviciem, którzy grają ze sobą w ciemno i zdobyli w sumie ponad czterdzieści bramek. Zatrzymanie tych graczy będzie kluczem do sukcesu - uważa. - Mamy dobry zespół i gramy ostatnio dobrze, ale nie strzelamy goli i to jest nasz największy problem w tym sezonie. Wierzę jednak, że może się to zmienić w każdej chwili.

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.