Ruch Chorzów. Zmiana frontu prezydenta [KOMENTARZ]

Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa nie chce już ratować Ruchu Dariusza Smagorowicza. Prezes niebieskich stał się w jego oczach osobą niekompetentną i niewiarygodną.

Kotala i Smagorowicz nigdy nie darzyli się specjalnym zaufaniem, szacunkiem i sympatią. Pięć lat temu doprowadziliśmy do spotkania obu panów. Podali sobie wtedy ręce. Zgodnie stwierdzili, że jeżeli ktoś ich poróżnił, to media i zapowiedzieli budowę silnego klubu. I rzeczywiście nastał czas względnego spokoju - znaczony kolejnymi pożyczkami miasta dla klubu i dyskusją o tym, czy w przyszłości Ruch ma rozgrywać mecze na Stadionie Śląskim, czy może przebudowanej Cichej.

Ta dyskusja nabrała tempa i barw, gdy okazało się, że Ruch stoi pod ścianą. Firma, która w ostatnich latach kredytowała niebieskich zażądała zwrotu milionów złotych. Już, teraz! Ruch, który od lat balansował na krawędzi bankructwa, teraz naprawdę spojrzał piłkarskiej śmierci w oczy.

Pomoc przyszła z miasta. Pod koniec marca odbyła się sesja rady miasta. To był taki "roast Smagorowicza", który generalnie dowiedział się wtedy, że jest oględnie mówiąc do niczego. Gdy kolejni radni wychodzili na mównicę i używali sobie do woli - wytykając prezesowi Ruchu przede wszystkim złe zarządzanie, to w jego obronie stanął Kotala. Uciął dyskusję, odpowiedzialność za losy pożyczki wziął na własne barki. Stwierdził, że trzeba dać Ruchowi szansą na Śląskim, a zaoszczędzone dzięki temu pieniądze przeznaczyć na ratowanie klubu. W kuluarach urzędu miasta mówiło się, że tak to właśnie miało wyglądać. Że to taki polityczny teatr obliczony na zbicie kapitału.

Ostatni miesiąc poświęcono na doszlifowani warunków pożyczki. Najważniejsze rzecz jasna były klubowe gwarancje na spłatę zadłużenia. Dochodziły głosy, że wszystko zmierza - powoli, ale jednak - w dobrą stronę. Był już przecież gotowy akt notarialny...

W czwartek radni ponownie zajęli się jednak pożyczką dla Ruchu. Prezydent Kotala nie był już taki "przyjacielski". Podczas sesji mówił, że gwarancje jakie udzielił Ruch są niewystarczające. Że Smagorowicz jednak "niekompetentny i niewiarygodny". Zapowiedział, że pożyczy sześć milionów złotych, a kolejne 12 milionów jednak przeznaczy na budowę nowego stadionu przy Cichej.

Nie wykluczył również, że może jednak brakujące miliony pożyczy, ale chciałby, żeby wtedy klubem zarządzał już nowy prezes. Wygląda więc na to, że Kotala nie chce już ratować Ruchu Smagorowicz, ale sam Ruch i owszem.

Co dalej? Jeżeli jest tak jak przekonują na Cichej, to wystarczy wczytać się w dokumenty i okaże się, że klub jednak przedstawił wiarygodne gwarancje, nawet wyższe niż były wymagane. Wtedy można dokonać reasumpcji uchwały i jednak wyprowadzić Ruch na prostą. To miałoby się stać podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta już za tydzień.

Ruch może też na nowo usiąść do rozmów z firmą, która kredytowała jego działalność i ubłagać, żeby dała mu więcej czasu na spłatę zadłużenia. Można też wziąć pożyczkę, zaciągnąć kredyt z innego źródła. Przecież Ruch zapewnia o mocnych gwarancjach spłaty...

To ważne, bo sześć milionów wystarczy by skutecznie starać się o licencję, ale kolejne dwanaście miało dać spokój w papierach dotyczących prognozy finansowej na przyszłość.

W piątek prezes Smagorowicz ma spotkać się z przedstawicielami kibiców, którzy w ostatnich tygodniach zawierzyli mu jednak bardziej, niż władzom miasta. Czternastokrotny mistrz Polski stoi na skraju przepaści, ale sternik Ruchu zapewnia, że się nie podda, a klub nie upadnie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA