Przed Rakowem wielkie wyzwanie. W sobotę mecz z wiceliderem

W sobotę wieczorem częstochowski Raków zagra w Pruszkowie ze Zniczem. Wynik tego meczu może mieć ogromny wpływ na to, kto wywalczy awans do I ligi.

Sprawa jest prosta - Znicz Pruszków ma 48 punktów i zajmuje drugie miejsce w tabeli II ligi, Raków jest piąty z 45. pkt - żadne wielkie analizy nie są potrzebne by stwierdzić, że to może być spotkanie, które zdecyduje o tym, czy częstochowianie zrealizują plan jakim jest zakończenie rozgrywek w pierwszej trójce. Dziś RKS traci do lidera z Mielca dziesięć punktów i pierwsza pozycja jest w praktyce poza zasięgiem częstochowian. W przypadku porażki w Pruszkowie, Znicz będzie miał o sześć punktów więcej od częstochowian i też będzie to strata trudna do odrobienia. Rakowowi pozostawałaby wówczas walka o miejsce trzecie, a kandydatów do niego jest kilku. Nie pozostaje więc nic innego jak tylko zwyciężyć w Pruszkowie. Czy jednak po ostatnich "przejściach" częstochowian stać na sięgnięcie w sobotę po trzy punkty?

Pewne nadzieje można łączyć z faktem, że stadion w Pruszkowie nie jest twierdzą nie do zdobycia. Znicz przegrywał u siebie już czterokrotnie (trzy remisy, sześć zwycięstw), inna sprawa, że wiosną najbliższy rywal Rakowa przegrał tylko raz - w pierwszej kolejce rewanżowej w Mielcu. Przed tygodniem Znicz wygrał 3:1 w Stalowej Woli. Raków w pierwszym meczu pod wodzą trenera Marka Papszuna zremisował z Puszczą Niepołomice.

Szkoleniowiec podkreślał w rozmowie z "Wyborczą", że klucz do sukcesu leży w psychice zawodników, którzy muszą się "odblokować". W sobotę poznamy odpowiedź na pytanie, na ile nowemu szkoleniowcowi udało się zdjąć z zawodników presję i sprawić, aby zapomnieli o konsekwencjach ewentualnej porażki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.