Złote medale wywalczy ta drużyna, która jako pierwsza wygra trzy mecze. Znacznie bliżej końcowego sukcesu są podopieczne Jakuba Głuszaka, które w finałowej rywalizacji prowadzą już 2:0 (dzięki dwóm wygranym we własnej hali) i od trzeciego z rzędu mistrzowskiego tytułu dzieli je zaledwie jedno zwycięstwo.
Micelli się odgryzie?
Chemik do Trójmiasta pojechał więc z prostym założeniem, żeby już w czwartek rozstrzygnąć sprawę i wznieść do góry upragnione trofeum. Rywalki po dwóch porażkach nie rzuciły jednak ręcznika i we własnej hali chcą wrócić do gry. Tym bardziej, że wiedzą jak to się robi, a boleśnie przekonał się o tym Tauron MKS
Dąbrowa Górnicza w 2013 roku.
- Już raz byłyśmy w takiej sytuacji, a mimo to zdobyłyśmy mistrzostwo - mówi Anna Miros. - Teraz też stać nas na doprowadzenie do piątego meczu.
Atom w pierwszych dwóch spotkaniach zaprezentował się całkiem nieźle i gdyby miał więcej szczęścia, a zawodniczki potrafiły utrzymać nerwy na wodzy w kluczowych momentach, mogło być różnie.
- Te dwa ostatnie mecze były dla nas bardzo trudne i nie będę ukrywać, że miałyśmy sobie wiele do powiedzenia. Padły ostre słowa, zdarzyły się łzy, bo byliśmy wszyscy bardzo rozczarowani tym, co wydarzyło się w
Szczecinie - mówi na łamach oficjalnej witryny Atomu,
Maja Tokarska.
Sporo gorzkich słów miał też do powiedzenia trener zespołu z Sopotu, Lorenzo Micelli. Zdaniem Włocha rywalizacja nie do końca była sprawiedliwa, ponieważ jego drużyna po półfinałach miała zdecydowanie mniej czasu na przygotowania do tak ważnych pojedynków.
- Pierwsze spotkanie nie było dobrą promocją siatkówki. Wiem, że punkt widzenia zależy od miejsca, w którym aktualnie się znajdujesz, ale dzisiaj jestem trenerem Atomu i chcę dla mojej drużyny jak najlepiej - grzmiał Micelli.
Patrzą na siebie
W zeszłym roku Chemik w finale także mierzył się z Atomem i również dwa pierwsze mecze rozgrywał w Azoty Arenie. Wtedy dość mocno skomplikował sobie sytuację już na otwarcie rywalizacji, nieoczekiwanie przegrywając 1:3. Potem wygrał jednak trzy kolejne spotkania (w tym dwa w
Sopocie) i cieszył się z mistrzostwa. Teraz też jest faworytem i nikt nie wyobraża sobie, żeby rywalizacja miała jeszcze raz wrócić do hali przy ulicy Szafera (aby tak się stało, Atom musiałby wygrać dwa mecze u siebie i doprowadzić tym samym do stanu 2:2, i piątego meczu).
- Wiem, że Chemik musi wygrać tytuł - mówi Micelli. - Budują zespół skazany na wygrywanie. Nie ma w Polsce drugiej takiej drużyny, która wydaje i inwestuje tak duże pieniądze w siatkówkę.
O motywacje policzanek nie trzeba się jednak martwić. Jakub Głuszak po drugim spotkaniu od razu tonował nastroje, a same zawodniczki także są świadome, że to jeszcze nie koniec rywalizacji.
- Będzie ciężko, z reguły nasze mecze w Sopocie kończyły się tie-breakami - mówi w rozmowie z Chemik TV, Mariola Zenik. - Liczę jednak, że złote medale wywieziemy już po pierwszym spotkaniu.
Początek czwartkowego spotkania, o 18:00. Jeśli Atom wygra, kolejny mecz dzień później.