Piłkarz OKS: Remis nas nie satysfakcjonuje

W ośmiu rozegranych w tym roku spotkaniach, olsztyński pierwszoligowiec ani razu nie odniósł zwycięstwa. Tym razem Stomil w sobotę zremisował z Zawiszą Bydgoszcz 1:1. - Wcześniejsze porażki oraz remisy bardzo nas denerwowały, dlatego ten mecz chcieliśmy wygrać - przyznaje Grzegorz Lech, pomocnik OKS.

Drużyna ze stolicy Warmii i Mazur w ośmiu tegorocznych meczach pięć razy zremisowała, a dwa razy musiała uznać wyższość swojego przeciwnika. OKS w tym roku zdobył tylko osiem punktów (wliczając walkower za nierozegrane spotkanie z Dolcanem Ząbki), strzelił zaledwie sześć bramek, a stracili ich aż dziesięć. I o ile o awansie do ekstraklasy nie ma już mowy (strata do prowadzącej Arki Gdynia wynosi 17 oczek), to ekipa ze stolicy Warmii i Mazur musi patrzeć, co się dzieje niżej w tabeli. Do końca sezonu pozostało siedem kolejek, a Stomil nad zespołem, który w tabeli zajmuje 14., ostatnie bezpieczne miejsce gwarantujące byt na zapleczu ekstraklasy, ma tylko siedem punktów przewagi.

Rozmowa z Grzegorzem Lechem, pomocnikiem Stomilu Olsztyn.

Mateusz Lewandowski: W ostatniej kolejce zremisowaliście 1:1 z Zawiszą Bydgoszcz. Spodziewał się pan takiego rezultatu?

Grzegorz Lech: Chcieliśmy zagrać dobre spotkanie, nie tracąc przy tym bramki. Popełniliśmy jednak jeden błąd, który zadecydował o stracie gola. Graliśmy jednak agresywnie i asekurowaliśmy siebie nawzajem. Momentami mogliśmy jedynie lepiej rozegrać niektóre akcje, aby przyniosły lepszy efekt.

Od początku meczu graliście mocno cofnięci do defensywy. Taki był plan nakreślony przez trenera Mirosława Jabłońskiego?

- Chcieliśmy wrócić do stylu gry z poprzedniej rundy. Wydaje mi się jednak, że w pewnym momencie za bardzo zagalopowaliśmy się z pomysłem na grę ofensywą. Niestety, ale na dzień dzisiejszy nie mamy gdzie trenować odpowiednich ustawień. Dlatego cieszymy się, gdy kibice doceniają naszą postawą na murawie.

Mimo takiego stylu gry, to jednak Stomil strzelił już po paru minutach pierwszą bramkę w spotkaniu.

- Staraliśmy się prowokować graczy Zawiszy do popełnienia błędu, co nam się udało. Bardzo dobrze zachował się w tej akcji Michał Trzeciakiewicz, którzy przechwycił piłkę. Żałujemy, że tylko raz przyniosło to pozytywne dla nas skutki. Mimo wszystko, taka gra jest dla nas dobrym prognostykiem przed kolejnymi meczami.

Piłkarze Zawiszy zdołali wyrównać przed przerwą, a sytuacja nie była jasna. Według pana strzelec bramki był na spalonym?

- Szczerze powiem, że nie wiem jak to było. Mieliśmy jednak za to spore pretensje do siebie. Źle rozegraliśmy akcję, którą wznawialiśmy po wyrzucie z autu. Mamy nauczkę, by w ostatnich sekundach pierwszej i drugiej połowy spotkania, zachować więcej zimnej krwi.

W drugiej części gry już tak często nie atakowaliście przeciwnika. Zmęczenie dało o sobie znać?

- Taki styl gry kosztuje dużo energii. Z drugiej strony liczyliśmy, że uda się nam powtórzyć kilka sytuacji, które mieliśmy w pierwszej połowie. Mogliśmy pokusić się o lepsze wykończenie niektórych akcji, a wynik byłby dla nas bardziej korzystny. Wcześniejsze porażki oraz remisy bardzo nas denerwowały, dlatego ten mecz chcieliśmy wygrać. Remis nie jest dla nas satysfakcjonujący.

W przyszłym tygodniu czeka was równie ciężkie zadanie, gdyż na wyjeździe zmierzycie się z drugim w tabeli zespołem Wisły Płock.

- To będzie bardziej wymagające spotkanie, bowiem płocczanie chcą awansować do ekstraklasy. Po to jednak gramy w piłkę, aby na boisku dochodziło do rywalizacji także z tymi zespołami, które są teoretycznie lepsze. Chcemy przywieźć do Olsztyna korzystny rezultat.

I LIGA

*Dolcan Ząbki po rundzie jesiennej wycofał się z rozgrywek

Więcej o:
Copyright © Agora SA