Napastnik, który odrodził się w Wiśle Płock. "W szaliku Barcelony nie chodzę"

Kiedyś marzył o grze w barwach słynnego klubu z Katalonii. Ale z polskiej ligi wyłowili go skauci z holenderskiej Rody. W pewnym momencie jego karierę przerwała kontuzja. I wtedy na horyzoncie pojawiła się Wisła Płock. W tym klubie się odbudował, strzela dużo pięknych goli.

Mikołaj Lebedyński, bo nim mowa, ma niespełna 26 lat. Jest podstawowym graczem Wisły, w tym sezonie zagrał w 26 meczach, w 23 z nich od początku. W dużej mierze to dzięki niemu na osiem kolejek przed końcem płocczanie są na drugim miejscu w tabeli, premiowanym awansem do ekstraklasy.

"Miki", bo tak nazywają go koledzy z boiska, w tym sezonie strzelił 11 bramek, jest piąty wśród pierwszoligowych snajperów. Tego dorobku niestety nie powiększy w sobotę, gdy Wisła zagra w Bytowie z Bytovią. W ostatnim meczu z Rozwojem Katowice dostał czwartą żółtą kartkę i musi pauzować.

Mariusz Sobczak: Dostajesz żółte kartki, bo dużo faulujesz, czy raczej za dyskusje z sędziami?

Mikołaj Lebedyński: Chyba za dużo fauluję ( śmiech ). A tak serio: to są stykowe, boiskowe sytuacje. Dużo walczę, więc czasami faulują mnie, innym razem ja. Bywa też, że arbiter się pomyli w ocenie zdarzenia.

Już półtora roku jesteś w Płocku, jak ci się tu mieszka?

- Podoba mi się. Miasto nie jest wielkie, nie czuję się jakoś przytłoczony, to nie metropolia. Z partnerką Klaudią i naszym dwuletnim synem Kubą mieszkamy na Podolszycach. Lubimy spacery w pobliskim parku Północnym. Mały uwielbia zwierzęta, robi się ciepło, więc pewnie już niedługo zaczniemy wizyty w zoo.

Wisła ma aż 10 punktów przewagi nad trzecim w tabeli Zawiszą Bydgoszcz. To idealna sytuacja. Będzie ekstraklasa w Płocku?

- Jesteśmy na dobrej drodze, ale jeszcze nic nie jest przesądzone. Trzeba grać, zdobywać punkty. Niedawno Barcelona miała dużą przewagę w lidze hiszpańskiej, a po remisie i trzech kolejnych porażkach stopniała ona do zera!

Właśnie, Barcelona. Kiedyś marzyłeś o grze w barwach tego słynnego klubu. Myślisz jeszcze o występach w jakimś znanym zagranicznym zespole?

- Skupiam się na tym, co jest tu i teraz, czyli na każdym kolejnym meczu pierwszoligowym. Nadal sympatyzuję z Barceloną, choć w jej szaliku nie chodzę ( śmiech ). Lubię też ligę angielską.

W czerwcu kończy ci się kontrakt z nafciarzami, co dalej? Zagrasz w ekstraklasie w barwach Wisły?

- Rozmawiamy z klubem, jeszcze nie wiem, co przyniesie kolejny sezon. Na razie nie zaprzątam sobie tym głowy, skupiam się na grze, bo mamy bardzo ważny cel - awans.

Inne kluby widzą cię w swoich barwach?

- Tak, mam takie sygnały, są chętni. Ale powtarzam - teraz liczy się tylko walka o ekstraklasę.

Przygodę z futbolem zacząłeś w Szczecinie, ale nie od Pogoni. Podobno byłeś na nią... za słaby?

- Urodziłem się w Szczecinie, od dziecka marzyłem o treningach i występach w Pogoni, ale jako mały chłopiec nie zostałem wybrany w naborze do tego klubu. Ćwiczyłem więc w Arkonii, a do Pogoni trafiłem jako trzynastolatek i przechodziłem kolejne szczeble w młodzieżowych rozgrywkach.

Twoja kariera nabrała rozpędu, zdobyłeś medal w mistrzostwach Polski juniorów, zacząłeś grać w seniorach...

- Tak, gdy miałem 18 lat, z rocznikiem o rok starszym wywalczyłem trzecie miejsce w Polsce. Padła propozycja kontraktu, trener Piotr Mandrysz dał mi szansę. Wiosną 2009 r. strzeliłem siedem goli w 13 meczach Pogoni, awansowaliśmy do pierwszej ligi.

W następnym sezonie już nie byłeś tak skuteczny, a jednak zauważyła cię pierwszoligowa Roda Kerkrade.

- Holenderscy skauci przyjechali na nasz mecz Pucharu Polski z Zagłębiem Sosnowiec obserwować bramkarza Mateusza Prusa. Ostatecznie został on zawodnikiem tego klubu, a po pewnym czasie do Pogoni wpłynęło zapytanie także o mnie. Roda zaprosiła mnie na testy, obóz, w pierwszym sparingu strzeliłem gola. Podpisałem kontrakt i jesienią 2011 r. zadebiutowałem w lidze holenderskiej.

Spędziłeś w Rodzie dwa sezony, zagrałeś w 32 meczach, rzadko od początku, cztery razy trafiłeś do bramki. Ale tam nie zostałeś. Dlaczego?

- Miałem dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata. W drugim sezonie zmienił się trener, miał inną koncepcję, widocznie już beze mnie. Odszedłem, a Roda w kolejnym sezonie spadła z ligi. Te dwa lata to absolutnie nie był dla mnie czas stracony. Sporo się nauczyłem, holenderska piłka słynie z dobrego szkolenia, to był spory przeskok. Pod wieloma względami.

Po Rodzie były testy i kolejne kluby.

- Najpierw podpisałem kilkumiesięczny kontrakt ze szwedzkim BK Häcken, potrzebowali szybko napastnika. A na początku 2014 r. związałem się umową z Podbeskidziem Bielsko-Biała. To nie był dobry okres, złapałem kontuzję w czasie przygotowań, dostawałem mało szans gry, a i forma była słaba. Nie przedłużyliśmy kontraktu.

I na horyzoncie pojawiła się Wisła Płock...

- Trochę się znaliśmy z trenerem Marcinem Kaczmarkiem jeszcze z Pogoni, czasami zapraszał mnie, juniora, na treningi seniorskie. Dostałem zaproszenie na testy do Płocka, podpisałem półtoraroczną umowę.

To był koniec października 2014 r., a już kilkanaście dni później strzeliłeś gola w Olsztynie. Panuje opinia, że odbudowałeś się w Wiśle, że to był dobry ruch z twojej strony.

- Z płockiego okresu jestem zadowolony. Tak, to najlepszy okres w mojej przygodzie sportowej.

Tuż po - miejmy nadzieję - awansie Wisły do ekstraklasy kibice emocjonować się będą mistrzostwami Europy. Jak oceniasz szanse Polski?

- Stawiam na to, że podczas Euro w grupie wygramy z Irlandią, zremisujemy z Ukrainą i niestety przegramy z Niemcami. Ale to powinno dać awans, wyjście z grupy. Jestem realistą - taki wynik już będzie sukcesem. Gdyby udało się coś ekstra - to byłoby super! Moi faworyci do finału to Francja i Anglia.

Mikołaj Lebedyński

Urodził się 14 października 1990 r. w Szczecinie. Wzrost 185 cm, waga - 80 kg. Numer na koszulce - 11. Wychowanek Arkonii Szczecin.

Od października 2014 r. zawodnik Wisły Płock. Ma na koncie trzy mecze w reprezentacji Polski do lat 17 oraz jeden w kadrze do lat 21.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.