Dwie porażki z rzędu z grupie spadkowej sprawiły, że "Górale" mają już tylko trzy punkty przewagi nad zespołami, które drżą o utrzymanie w lidze. Co się stało z drużyną, która z taką determinacją walczyła o miejsce w grupie mistrzowskiej?
Zawodzi zespół, bo zawodzą indywidualności. Do utrzymania w Ekstraklasie potrzeba czegoś więcej, niż kurczowego trzymania się schematów wypracowanych na treningach.
Po ostatnim meczu z Górnikiem Zabrze trener Robert Podoliński podziękował swoim piłkarzom "za walkę i zaangażowanie". Zgoda. Tyle, że z tej walki nic nie wynikało!
Podbeskidzie grało w Zabrzu bez skrzydeł: Jakub Kowalski, Marek Sokołowski, Damian Chmiel i Adam Mójta prezentowali się fatalnie. Najbardziej raziła dyspozycja tego ostatniego, który jeszcze kilka tygodni temu był prawdziwym liderem zespołu. Jeden z najgorszych meczów barwach Podbeskidzia zagrał również Anton Sloboda. Środkowy pomocnik miał niezliczoną ilość strat i złych zagrań. Niewiele dawał swojemu zespołowi w obronie.
Pozytywy? Po pierwsze Emilijus Zubas. Litwin jest zdecydowanie najrówniej i najpewniej grającym zawodnikiem Podbeskidzia w tym sezonie. Po drugie Kohei Kato. Japończyk ma znakomity przegląd pola i w idealnych momentach potrafi przerzucić ciężar gry z jednej na drugą stronę boiska. Potrafi grać kombinacyjnie, ale doskonale czuje się również w destrukcji.
Zubas i Kato to jednak za mało, żeby ze spokojem czekać na sobotni mecz ze Śląskiem Wrocław...
Gorące newsy i złośliwe komentarze. Dołącz do nas na Facebooku >>