Miasto kontra Wrocławskie Konsorcjum Sportowe: Piłkarski Śląsk areną konfliktu

Władze miasta wspólnie z Wrocławskim Konsorcjum Sportowym chcą szukać nowego inwestora dla Śląska i sprzedać mu klub. Ale na razie strony rozmawiają ze sobą tylko poprzez media

Znajdź nas na Facebook'u | Ćwierkamy też na Twitterze

Wrocławskie Konsorcjum Sportowe, mające 51 procent akcji Śląska, w minionym tygodniu zrezygnowało z zakupu ponad 43 procent akcji klubu, należących do gminy. Równocześnie właściciele Konsorcjum zasugerowali, że chcą odsprzedać swoje akcje i wycofać się ze Śląska.

Decyzja była zaskoczeniem. Negocjacje dotyczące sprzedaży klubu prowadzono od połowy minionego roku i nic nie wskazywało, że zakończą się fiaskiem. W grudniu prezydent Rafał Dutkiewicz ogłosił na Twitterze, że "Wrocławskie Konsorcjum Sportowe kupi Śląsk". Ale to już nieaktualne.

Kto zerwał negocjacje?

- W grudniu rozmowy były bardzo zaawansowane. Doszliśmy do porozumienia w kwestii ceny odkupu akcji miasta. I nagle dostaliśmy do podpisania umowę z kilkoma nowymi warunkami, o których wcześniej nie było mowy. Zaproponowaliśmy swoje warunki, ale nie usłyszeliśmy odpowiedzi - mówił Rafał Holanowski, jeden ze współwłaścicieli Śląska i Konsorcjum podczas piątkowej konferencji prasowej.

Drugi z właścicieli Konsorcjum Stanisław Han dodawał: - Wygląda na to, że Gmina Wrocław tylko markowała sprzedaż Śląska.

Zupełnie inaczej konflikt opisuje miasto. - Chcieliśmy zapewnienia, że Śląsk zawsze będzie grał na Stadionie Miejskim, a nie na innych obiektach. Taki warunek był już wynegocjowany, ale Konsorcjum niespodziewanie wykreśliło go z umowy - tłumaczy Maciej Bluj, wiceprezydent Wrocławia. - Dla nas to bardzo ważne i musimy być pewni, że spotkania Śląska we Wrocławiu będą rozgrywane na Stadionie Miejskim, i że drużyna nie zostanie przeniesiona do innego miasta. Konsorcjum nie chciało dać takiej gwarancji - zaznacza.

Holanowski: - Chcieliśmy, aby do umowy dopisano warunek, że Konsorcjum w przyszłości będzie miało możliwość zmiany stadionu, jeżeli koszta organizacji dnia meczowego na Stadionie Miejskim mocno by wzrosły. Teraz dzień meczowy jest dla Śląska deficytowy.

A Stanisław Han narzekał: - Współpraca Śląska ze spółką stadionową pozostawia wiele do życzenia.

Nie zaglądać do kieszeni

Rozbieżności pomiędzy miastem i Konsorcjum dotyczyły też wzajemnych rozliczeń finansowych.

Bluj: - Gdyby Śląsk spadł z Ekstraklasy, albo nie uzyskał licencji, to chcieliśmy mieć prawo odkupu naszych akcji, aby ratować klub. Przedstawiciele Konsorcjum zaproponowali inne rozwiązanie: "odkupcie wszystkie akcje, nie tylko swoje, ale i nasze". Problem w tym, że Konsorcjum chciało wyceny akcji na poziomie z 2014 roku, a przecież przy degradacji zespołu wartość akcji spadłaby.

Stanisław Han nie zgadza się z takim postawieniem problemu. - Dlaczego mielibyśmy sprzedać Śląsk nawet w sytuacji, gdy spadły do niższej ligi? Dobry jest przykład Zagłębia Lubin. Rok temu grało ono w pierwszej lidze, a dziś walczy o europejskie puchary - irytował się Han.

Władze Wrocławia naciskały też, aby przedstawiciele Konsorcjum zobowiązali się do przekazywania pieniędzy potrzebnych do utrzymania zawodników i funkcjonowania klubu. Przez ostatnie dwa lata gmina przelała do Śląska 22 mln zł, a większościowi akcjonariusze z Konsorcjum wpłacili kilka razy mniej. W tej kwestii też były rozbieżności.

Podczas konferencji dziennikarze zapytali przedstawicieli Konsorcjum: jaką konkretną sumę pieniędzy przekazali przez dwa lata do Śląska. Wówczas doszło do zabawnej sytuacji, Rafał Holanowski zdążył tylko powiedzieć słowo "dziewięć", ale przerwał mu Han i odpowiedział: - Nie zaglądajmy sobie do kieszeni. Przeznaczyliśmy na klub taką pulę pieniędzy, jaką uznaliśmy za stosowną. Za naszej kadencji piłkarzom spłacono zaległe kilkuletnie premie, a klub w miesięcznym bilansie może pochwalić się zyskiem.

Kto kupi Śląsk?

Co dalej z wrocławskim klubem?

- Zaproponowaliśmy Konsorcjum, aby wspólnie wystawić akcje Śląska na sprzedaż - podkreśla wiceprezydent Bluj. - Mam nadzieję, że znajdziemy dla Śląska inwestora strategicznego, który odkupi akcje i wyłoży pieniądze, pozwalające na zbudowanie silnego zespołu. Minimalny budżet klubu ustaliliśmy na 21 milionów złotych rocznie - dodaje.

- Jesteśmy gotowi odsprzedać swoje akcje innemu inwestorowi na partnerskich warunkach, czyli bez zysku - zapewniali Han oraz Holanowski.

Wiemy, że miasto chce, aby 6 milionów złotych długu, jaki Śląsk ma wobec gminy, zamienić na akcje spółki. Wszystko po to, aby zostać większościowym akcjonariuszem Śląska.

Na takie rozwiązanie Konsorcjum się nie zgadza. - To byłoby działanie ze szkodą dla spółki. Poza tym intencją miasta było, aby Śląsk przestał być publiczny - podkreślali właściciele Konsorcjum.

Znamienna, że obydwie strony od pewnego czasu nie rozmawiają ze sobą. Komunikują się jedynie poprzez media. Podczas konferencji właściciele Konsorcjum zarzucili miastu, że ujawnia kulisy negocjacji, a poza tym stosuje wobec nich "czarny pijar". A Rafał Holanowski bezpośrednio odniósł się do prezydenta Rafała Dutkiewicza, który w niedawnej rozmowie na antenie TVP Wrocław powiedział o Konsorcjum: "Nie podejmiemy już raczej negocjacji z tymi dżentelmenami".

- Używanie tego typu epitetów nie przystoi osobie, która pełni funkcję prezydenta miasta - zakończył Holanowski.

Były trener Śląska: Nie miałem wsparcia w klubie. Prezes mówił, że ja i mój sztab to nie jego bajka [ROZMOWA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.