Victoria na zakręcie: narobiła długów, straciła korty przy 3 Maja

Częstochowski Klub Tenisowy Victoria nie jest już gospodarzem kortów w podjasnogórskim parku. Został z nich wyrzucony w związku z długami wobec Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.

Victoria to zasłużony dla miasta klub od lat kojarzony z kortami przy ul. 3 Maja. Gospodarzył tu kilkadziesiąt lat. Teraz jest na zakręcie, ale nie tylko dlatego, że stracił obiekt. Ludzie, którzy zarządzali Victorią w ostatnim czasie zniechęcili do klubu niemal całe tenisowe środowisko. A dziś ono wcale nie współczuje prezesowi, który na prawo i lewo wylewa swoje żale, skarżąc się na miasto i Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Doszukując się w działaniach magistratu intryg. Ale po kolei.

Prezes: Należy nam się zdecydowanie więcej szacunku

CzKT Victoria przed kilkunastu laty, za prezydentury Wiesława Marasa, dostał korty w bezpłatne użytkowanie. Z czasem, gdy miasto sfinansowało budowę klubowego budynku, przekazało cały obiekt przy ul. 3 Maja Miejskiemu Ośrodkowi Sportu i Rekreacji. Klub najpierw został obciążony podatkiem od nieruchomości, a potem czynszem dzierżawnym. Czynsz był spory - 4 tys. zł plus VAT miesięcznie - ale Victoria, która wynajmowała pomieszczenia w budynku klubowym i pobierała opłaty za korty, miała sobie dać radę. Początkowo płaciła nieregularnie, w 2015 r. przestała płacić w ogóle. Na początku 2016 r. dług za niepłacony czynsz sięgnął 64 tys. zł (w tym 6 tys. odsetek) i dziś Victorii przy 3 Maja już nie ma.

- Przyszli, zaczęli wymieniać zamki i poinformowali, że na korty nie mamy już wstępu - żali się prezes klubu Grzegorz Parzyniowski. - Proszę mi powiedzieć, gdzie mamy się podziać z naszą siedzibą, z 90-letnią historią klubu. Czy to dobra forma obchodzenia się z takim stowarzyszeniem jak nasze? Uważam, że należy nam się zdecydowanie więcej szacunku.

Parzyniowski zamieszanie wokół klubu określa skandalem. Twierdzi, że umowa dzierżawy została podpisana, ale warunkowo. - Czynsz, utrzymanie obiektu, a w szczególności kortów, przeglądy techniczne, ubezpieczenia... Od początku wiedzieliśmy, że nie podołamy takim obciążeniom - tłumaczy prezes. - To była drakońska umowa. Na pytanie skierowane do dyrektora MOSiR-u, dlaczego nas tak potraktowano, usłyszeliśmy, że on realizuje zadania postawione mu przez urząd miasta.

Parzyniowski twierdzi, że klub zwrócił do prezydenta z pytaniem, dlaczego czynsz jest tak wysoki? Miał argumentować: - Działalność klubu na kortach zaczyna się 1 maja a kończy 31 października, tak naprawdę trwa cztery-pięć miesięcy. Od początku mieliśmy więc świadomość, że nie będziemy w stanie płacić tak wysokiego czynszu przez cały rok. Victoria przez długie lata nie miała zobowiązań wobec miasta, teraz ma, czego nie ukrywamy, ale proszę się zastanowić dlaczego? - pyta Parzyniowski. - Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Urzędnicy widząc, jaka jest sytuacja, powinni zaprosić mnie na spotkanie i powiedzieć wprost: Jest pan nieudolny, doprowadził pan do długów, trzeba usiąść, porozmawiać i ustalić, czy zamierzacie nadal ten obiekt prowadzić czy nie? Czy możemy wam w czymś pomóc? Do takiego spotkania nigdy jednak nie doszło. W pewnym momencie uśpiono natomiast naszą czujność. Wiceprezes klubu Żaneta Nahotko po turnieju Marty Chudy w 2015 roku usłyszała od prezydenta - w mojej obecności - że ten temat zostanie załatwiony. Jak został załatwiony, wszyscy widzą. Nie dano nam szansy na wyjście z problemów, nie wykazano dobrej woli. Gdyby tak się stało, przez dwa lata zrezygnowalibyśmy z organizacji naszych sztandarowych imprez, zaoszczędzilibyśmy około 80 tys. zł i spłacilibyśmy długi.

Parzyniowski podkreśla, że to obłożenie Victorii czynszem dzierżawnym było dla klubu nieszczęściem. Wylicza również, że tylko w latach 2014 i 2015 klub złożył do urzędu sześć wniosków o dotacje i żaden z nich nie został rozpatrzony pozytywnie.

- Po spotkaniu z prezydentem w 2015 roku odbyłem z panią Żanetą Nahotko ostrą rozmowę. Powiedziałem, że prezydent co innego obiecuje, a co innego robi. Że mamy do czynienia z uknutą, niezrozumiałą dla mnie sytuacją. Podejrzewałem coś takiego, bo zaczęły krążyć informacje, że zostaliśmy sprzedani i uważam, że ten scenariusz powoli się realizuje - tłumaczy prezes. - Ja panią Nahotko wtedy namaściłem, to ona miała w klubie przejąć stery. Nie zamierzałem startować w kolejnych wyborach i przekazałem, że składam rezygnację.

Były prezes: W krótkim czasie cały dorobek został zmarnowany

Grzegorz Parzyniowski zapewnia, że współczuje pani wiceprezes, bo - podobnie jak cała Victoria - została przez rządzących miastem "wykorzystana". W tenisowym środowisku i w urzędzie mówi się jednak, że "wykorzystał" ją sam Parzyniowski. Przekazując obowiązki, rzucił na głęboką wodę, a teraz próbuje obciążyć tym, co się stało.

- Nie zaglądam na obiekt przy 3 Maja odkąd Parzyniowski wyrzucił mnie z kortów, bo chciałem mu pomóc, widząc, że sobie nie radzi - mówi Mirosław Popczyk, nestor środowiska, dziennikarz i tenisista związany przez lata z częstochowską Victorią. - On podobnie traktował każdego, w kim widział zagrożenie swej pozycji władcy autorytarnego. Powiedzieć, że obecni władcy CzKT Victoria zawłaszczyli klub, doprowadzając go do ruiny, to nic nie powiedzieć. Oni teraz użalają się nad sobą i próbują uciec przed odpowiedzialnością. Na temat tej historii mam znacznie więcej do powiedzenia, bo Victoria to też mój klub, na tych kortach się wychowałem, tu uczono mnie, jak kochać tenis.

Marek Jezierski, który przez trzy kadencje był prezesem Victorii (dziś jest prezesem honorowym) jest rozżalony tym co się stało: - Przez 12 lat rozwijaliśmy ten obiekt, a w krótkim czasie cały ten dorobek został zmarnowany. Klub z 90-letnią historią, którzy przy 3 Maja gospodarzył przez długi czas, stracił korty i praktycznie nie ma nic.

- Dlaczego tak się stało? - zastanawia się Jezierski. - Moim zdaniem to efekt nieumiejętnych negocjacji, skłócenia środowiska tenisowego, złego zarządzania. To się nie powinno wydarzyć, ale, niestety, się wydarzyło i trzeba znaleźć sposób na wyjście z tej trudnej sytuacji.

Jezierski twierdzi, że są chętni, którzy podjęliby się odbudowy tego, co zostało zniszczone, ale na razie nie mają możliwości działania.

- Klub wciąż jest w rękach dwóch osób. Jeżeli rzeczywiście prezes Parzyniowski chciałby się podać do dymisji, to powinien zwołać walne zgromadzenie i to zrobić. Z tego co wiem, termin walnego się zbliża, więc będzie miał okazję. Jeżeli tego nie zrobi, być może trzeba będzie powołać nowe stowarzyszenie. Uważam, że ludzie przez lata związani z Victorią są w stanie pokazać, że są warci zaufania i zdolni do tego, by postawić klub na nogi - podsumowuje Marek Jezierski.

Rzecznik miasta: Victoria musi spłacić wszystkie zaległości

Miasto przekonuje, że próbowało pójść klubowi na rękę. Była możliwość rozłożenia długu na raty i umorzenia odsetek, ale Victoria nawet o to nie wnioskowała. MOSiR dwukrotnie obniżał także czynsz dzierżawny (z 3996,95 zł netto w 2012 r. do 1265,27 w 2014 i 1200 w 2015). W lutym tego roku przejął obiekt, ponieważ klub od września 2015 nie regulował żadnych płatności.

Co teraz? - Victoria będzie mogła korzystać z kortów na tych samych zasadach, co inne kluby. Wystarczy, że przygotuje poprawny wniosek o dotację na szkolenie dzieci i młodzieży i otrzyma środki z budżetu miasta na treningi na obiektach MOSiR - informuje rzecznik prasowy urzędu miasta Włodzimierz Tutaj. - W związku z tym, że procedura podziału tych środków na 2016 r. już się zakończyła, w tym roku klub będzie musiał wykorzystać środki własne. MOSiR przygotował projekt cennika.

Rzecznik dodaje, że na razie trudno mówić o ewentualnym powrocie kortów do CzKT Victoria. - MOSiR przygotowuje się do roli pełnoprawnego gospodarza na tym obiekcie - mówi Tutaj (jeśli nie uda się porozumieć w sprawie przejęcia części majątku ruchomego klubu za długi, MOSIR sam kupi sprzęt i urządzenia niezbędne na kortach). - W przyszłości MOSiR nie wyklucza jednak przekazania kortów w administrację zewnętrznemu podmiotowi. Wówczas odbędzie się otwarta procedura przetargowa, która wyłoni operatora obiektu. CzKT Victoria będzie mógł się oczywiście zgłosić do takiego przetargu, ale pod warunkiem spłaty wszystkich zaległości wobec MOSiR - wyjaśnia Tutaj.

Rzecznik Tutaj prostuje zarzuty Victorii dotyczące dotacji: - W 2014 r. wniosek CzKT na szkolenie sportowe dzieci i młodzieży został błędnie złożony. W praktyce na inne zadanie, a ponadto nie spełniał kryteriów sprecyzowanych w "Ogłoszeniu otwartego konkursu ofert na realizację zadań publicznych Gminy Miasta Częstochowy z zakresu kultury fizycznej". W 2015 r. klubowi warunkowo przyznano 5 tys. na szkolenie sportowe dzieci i młodzieży oraz 4 tys. na Memoriał im. Marty Hudy. Umowy nie zostały jednak zawarte, ponieważ klub nie dopełnił warunków formalnych zawartych w konkursie: miał zadłużenie wobec MOSiR - podsumowuje Tutaj.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.