GKS Tychy. Czy ten zespół można już traktować na poważnie?

GKS Tychy masakrując Raków Częstochowa wysłał pierwszy, poważny sygnał, że ten sezon wcale nie musi zostać spisany na straty.

Jesteś kibicem ze Śląska? Dołącz do nas na Fejsie! >>

Wygrana 8:1 na boisku bezpośredniego rywala w walce o awans do pierwszej ligi budzi szacunek, ale i nadzieję, że GKS w końcu zacznie grać na miarę oczekiwań kibiców. Do tej pory naszpikowany ligowcami skład jednak przede wszystkim zawodził. Bezbarwna gra, mało bramek. Narastająca frustracja kibiców, którzy liczyli, że na nowym stadionie zobaczą pewniaka do awansu.

Spotkanie w Częstochowie to może być przełom, jakiego ten zespół potrzebował. - To było ważne spotkanie dla układu tabeli - mówi Kamil Kiereś, trener śląskiego drugoligowca. - Dzięki wygranej zanosi się na ciekawy finisz rozgrywek. Zgłaszamy aspiracje, że będziemy liczyć się w walce o awans. Jesteśmy przecież tuż za drużynami, które zajmują miejsca w ścisłej czołówce - dodaje.

GKS jest dziś piąty. Do trzeciego miejsca - premiowanego bezpośrednim awansem - traci tylko trzy punkty. - Droga do awansu wiedzie przez mecze, które wciąż są przed nami. Spotkanie w Częstochowie pokazało, że jesteśmy drużyną. Ten kolektyw został jeszcze wzmocniony. Taki mecz na pewno da nam mentalnego kopa. Nie było w nas minimalizmu. To zostało nagrodzone i tak musimy grać nadal - podkreśla.

Kolejna okazja już w sobotę, gdy do Tychów przyjadą Błękitni Stargard Szczeciński.

"Cel na to spotkanie? Kolejne 10 tysięcy na trybunach! Pokażmy, że taki wynik jest realny - zgodnie z hasłem rundy wiosennej #RazemDoCelu!" - mobilizuje kibiców GKS.

Więcej o:
Copyright © Agora SA