Zagłębie Sosnowiec. Emocje na Ludowym, ale finał Pucharu Polski dla Lecha Poznań [ZDJĘCIA]

Zagłębie Sosnowiec nie wykorzystało niepowtarzalnej szansy, żeby po prawie czterdziestu latach znowu zagrać o Puchar Polski. Lech Poznań chwilami był na Stadionie Ludowym w dużych opałach, ale ostatecznie dopiął swego i zagra o trofeum.

Facebook?  | A może Twitter? 

Zagłębie i Lech przystępowały do meczu poranione kolejnymi porażkami w lidze. Sosnowiczanie w ostatnich tygodniach w niczym nie przypominali drużyny, która tak pewnie punktowała na zapleczu Ekstraklasy jesienią.

Wiary dodawali kibice, którzy szczelnie wypełnili trybuny Stadionu Ludowego. Na taki mecz Sosnowiec czekał od wielu lat. Może nawet i od roku 1978, gdy Zagłębie zdobyło czwarty i ostatni w swojej kolekcji Puchar Polski.

Gospodarze przystępowali do gry z zadaniem odrobienia strat z pierwszego spotkania. Zagłębie przegrało w Poznaniu (0:1), ale pozostawiło po sobie dobre wrażenie. To na pewno nie był mecz ucznia z mistrzem, jak wielu prorokowało.

Na boisku w Sosnowcu gospodarze chcieli dyktować swoje warunki i na początku rzeczywiście tak to wyglądało. To było bardzo obiecujące otwarcie. Ataki zazębiały się dzięki dobrej grze Sebastiana Dudka. Pomocnik i lider zespołu wrócił do składu po wyleczeniu urazu ręki, którego nabawił się właśnie podczas meczu w Poznaniu. To Dudek oddał pierwszy groźny strzał w meczu, gdy precyzyjnie przymierzył z rzutu wolnego tuż obok słupka. Potem kibice podnieśli się jeszcze z miejsc, gdy zawodnicy z Sosnowca domagali się rzutu karnego za zagranie piłki ręką.

Było ciekawie, bo Lech też nie czekał. Po jednej z akcji poznaniaków piłka zatrzymała się na słupku. Pięknym, niesygnalizowanym uderzeniem z dystansu popisał się też Darko Jevtić. Wojciech Fabisiak, bramkarz Zagłębia z największym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Pierwszą połowę zapamiętamy też z... przerwy na uzupełnienie płynów. Na Ludowym było gorąco, ale że aż tak!?

W przerwie kibice zastanawiali się czy bezbramkowy remis to dobry wynik. Andrzej Orzeszek, były trener Zagłębia i mistrz Polski w barwach Górnika Zabrze stwierdził, że jak najbardziej. - Lech ma przewagę, ale to na pewno nie jest mecz jednej drużyny - mówił Orzeszek jest jedynym trenerem, który ograł na Stadionie Ludowym zespół prowadzony przez trenera Jana Urbana. Działo się to w sezonie 2007/08, gdy Zagłębie niespodziewanie zwyciężyło Legię Warszawa w Ekstraklasie (2:1).

Pierwsza połowa to była tylko przygrywka, bowiem po przerwie Zagłębie złapało za gardło mistrza Polski jeszcze mocniej. Sosnowiczanie z dużą swobodą budowali kolejne akcje. Brakowało tylko skutecznego wykończenia.

Jak to się robi pokazał Maciej Gajos, który łatwo - zbyt łatwo ograł - Dimityra Wezałowa i zakończył emocje na Stadionie Ludowym. Zagłębie potrzebowało trzech bramek, żeby awansować do finału, co rzecz jasna zakrawało na wyższych lotów fantastykę. Wiary i umiejętności wystarczyło na trafienie Adriana Paluchowskiego.

Lech pozna finałowego rywala w środę, gdy rozstrzygnie się półfinałowa rywalizacja Legii z Zawiszą Bydgoszcz.

Zagłębie Sosnowiec - Lech Poznań 1:1 (0:0)

Bramki: 0:1 Gajos (70.), 1:1 Paluchowski (83.)

Zagłębie: Fabisiak - Sierczyński, Wezałow, Markowski, Udovicić Ż - Ryndak (41. Bartczak), Matusiak, Dudek, Pribula (80. Wilk) - Fidziukiewicz, Arak (80. Paluchowski)

Lech: Burić - Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Kadar (92. Gumny) - Lovrencsics, Tetteh Ż, Trałka, Gajos, Jevtić (62. Linetty) - Nielsen (74. Jóźwiak)

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)

Widzów: 4 500

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.