Krakowianie zdobyli złoto po zaciętej rywalizacji z GKS-em Tychy. W sobotę po raz czwarty pokonali dotychczasowych mistrzów kraju i sami sięgnęli po tytuł. - Jestem bardzo zadowolony z tego, jaką drużynę zbudowaliśmy tutaj w tym sezonie. Pokazał to ostatni mecz. Wszyscy dali z siebie 150 procent: od kierownika drużyny po drugiego bramkarza - opisuje Sinagl.
Czech dołożył do tytułu sporą cegiełkę.W ostatnim meczu finałowym strzelił gola dla Cracovii. Nie czuje się jednak bohaterem. - Wszyscy nimi są. Nieważne, kto strzela. W play-off często decyduje jeden błąd, jedna bramka. W siódmym meczu były duże nerwy. Niektórzy wmawiali nam, że mamy problemy. Czytaliśmy, że nie jesteśmy drużyną. Dzisiaj pokazaliśmy, że to nieprawda - podkreśla.
Sinag trafił do Krakowa przed rokiem i od razu wywalczył awans do hokejowej Ligi Mistrzów. - Nie wiem jeszcze, czy będę tu grał w przyszłym sezonie. Udział w Lidze Mistrzów byłby spełnieniem marzeń - mówi.