Wielkie emocje w Wielką Sobotę. Comarch Cracovia hokejowym mistrzem Polski!

Takiego finału Polskiej Hokej Ligi oczekiwali kibice. O złotym medalu zdecydował dopiero siódmy mecz. Po ogromnych emocjach lepsza okazała Comarch Cracovia. To 11. tytuł zespołu spod Wawelu.

Hokeiści Comarch Cracovii mogli liczyć na doping około 2,5 tys. kibiców. Niemal od początku skandowali "Hej, heja, heja, Cracovia mistrzem w hokeja". Spotkanie oglądał także Janusz Filipiak, prezes klubu.

Od początku mecz był emocjonujący i bardzo zacięty. Obie drużyny postawiły na otwarty hokej. W pierwszej tercji padały aż 41 strzałów (24 oddali tyszanie). Pierwszoplanowe role grali więc bramkarze - Rafał Radziszewski i Stefan Żigardy. Stuprocentowe sytuacje zmarnowali m.in. Krystian Dziubiński z Cracovii i Radosław Galant z GKS. W 14 min powstało duże zamieszanie pod bramką gości i w końcu krążek do siatki udało się wepchnąć Pawłowi Kucewiczowi.

- To był bardzo ważny moment. Musimy teraz nie popełniać błędów i próbować utrzymać prowadzenie - mówił Patryk Wajda, hokeista Comarch Cracovii.

Jeszcze przed końcem pierwszej tercji zawodnikom zaczęły puszczać nerwy. Sędziom udało się zapobiec bójce między Adamem Bagińskim i Rafałem Dutką. Obaj zostali odesłani na ławkę kar. Za chwilę za nadmierną ostrość w grze kary dostali także Michael Kolarz i Patrik Svitana.

W drugiej tercji hokeiści nieco opanowali nerwy. Już nie było tylu strzałów co w pierwszych dwudziestu minutach. Gospodarze próbowali utrzymywać prowadzenie, wybijali rywali z rytmu, ale w końcu tyszanie mieli dwie dobre okazje. Znów Radziszewski nie dał się jednak pokonać. Tyszanie mieli okazję na wyrównanie, gdy nas ławce kar w 30 min usiadł Maciej Urbanowicz. Tyle że 45 sekund później sił się wyrównały po bezmyślnym faulu Jarosława Rzeszutki. Nie minęło 30 sekund i GKS grał w 4 na 3 po przewinieniu Filipa Drzewieckiego. Kolejny raz od straty gola Cracovię uchronił bramkarz. Gdy tyszanie byli coraz bliżej wyrównania, obrońca GKS popełnił błąd pod swoją bramką. Krążek przechwycił Peter Sinagl i nie dał szans Żigardy'emu.

- Nie mamy dziś szczęścia pod bramką Cracovii. W pierwszej tercji mieliśmy pustą bramką, w drugiej też znakomitą okazję. Na szczęście w hokeju są trzy części i mam nadzieje, że odwrócimy losy meczu - mówił przed kamerami TVP Michał Kotlorz, kapitan GKS.

- Cracovia gra mądrze i zasłużenie prowadzi 2:0. GKS nie potrafi znaleźć rytmu - stwierdził Jacek Płachta, selekcjoner reprezentacji Polski.

Przez półtorej minuty trzeciej część Cracovia grała w osłabieniu. GKS w tegorocznym finale mieli problemy z wykorzystywaniem przewag. Tym razem udało się i kontaktową bramkę zdobył Mikołaj Łopuski. Tyszanie zwietrzyli szansę i rzucili się do ataku. Przez kilka minut Cracovia była zdezorientowana, ale w końcu zaczęła się odgryzać.

Czas uciekał gościom, a gospodarze umiejętnie się bronili. Półtorej minut przed końcem tyszanie wycofali bramkarza. Pod bramką Cracovii było bardzo gorąco. Mecz mógł rozstrzygnąć Dziubiński, ale nie trafił do pustej bramki.

Podopieczni trenera Rohaczka dowieźli zwycięstwo do końca i zdobyli 11. w historii klubu. Do tego wywalczyli prawo startu w elitarnej hokejowej Lidze Mistrzów. Będą pierwszym polskim zespołem w tych rozgrywkach.

- Jak mi w piątek zawodnicy składali urodzinowe życzenia, prosiłem, by poczekali do soboty. Szacunek dla hokeistów, bo zagrali super spotkanie i świetnie wpisali się w play off -mówił szkoleniowiec Comarch Cracovii.

Comarch Cracovia - GKS Tychy 2:1

Tercje: 1:0, 1:0, 0:1.

Gole: 1:0 Kucewicz (14.), 2:0 Sinagl (35.), 2:1 Łopuski (42., Kolusz).

Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 4:3.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.