Marcin Kamiński o przyszłości w Lechu Poznań: Powoli widać światełko w tunelu

Obrońcę Lecha Poznań Marcina Kamińskiego czeka w meczu z Ruchem Chorzów niemały jubileusz. 24-latek może rozegrać w sobotę 150. mecz w ekstraklasie.

Marcin Kamiński debiutował w ekstraklasie w barwach Lecha Poznań już prawie siedem lat temu, jako 18-latek w meczu z... Ruchem Chorzów. Wszedł na boisko w 90. minucie, gdy zmienił Jakuba Wilka. Kolejorz wygrał wtedy 3:1, m.in. po dwóch golach Roberta Lewandowskiego. Kamiński zagrał w tamtym sezonie jeszcze dwa mecze, dzięki czemu mógł świętować zdobycie mistrzostwa Polski.

Na dobre do składu poznańskiego klubu przebił się jednak dopiero dwa lata później, ale od tamtej pory nie oddał miejsca na boisku. Zmieniali się tylko jego partnerzy na środku obrony, a byli nimi m.in. Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjević, Hubert Wołąkiewicz i Paulus Arajuuri. - Jak teraz sięgam pamięcią wstecz, to te siedem lat minęło bardzo szybko. Ale bardzo mnie cieszy, że mam możliwość rozgrywania w tej drużynie spotkań, bo to dla mnie duży zaszczyt - przyznaje Marcin Kamiński. - Jakiś uśmiech na twarzy się pojawia, gdy takie jubileusze są.

Marcin Kamiński ma ważny kontrakt z Kolejorzem tylko do końca bieżącego sezonu. Rozmowy w sprawie jego przedłużenia trwają już od października. - Nie chcę mówić od kiedy rozmawiamy, ale rozmowy trwają i myślę, że powoli widać światełko w tunelu, zobaczymy, co się z tego wywiąże - przyznaje zawodnik. Klub chciałby związać się z obrońcą na lata, ale piłkarz chciałby spróbować też swoich sił zagranicą, choć jak wielokrotnie podkreślał, nie za wszelką cenę.

Marcin Kamiński przyznaje, że wyobraża sobie siebie za kilka lat z ponad 300. występami w barwach Lecha Poznań na swoim koncie. - Nigdy nie było tak, że jestem tu na chwilę. Oczywiście zaczynając grę w pierwszej drużynie, cieszyłem się z tego, że mogę tu być i skupiałem się na tym, żeby tu rozegrać jak największą liczbę spotkań, a czy coś się wydarzy, że miałbym odejść, to zobaczymy. To też jest jedno z moich marzeń, bo móc w takim zespole jak Lech grać przez długi czas, bo to ogromny zaszczyt - dodaje Kamiński.

Marcin Kamiński nie tylko debiutował w ekstraklasie przeciwko Ruchowi Chorzów, ale też w meczu z Niebieskimi strzelił swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Jako jedyny z lechitów pamięta też ostatnią porażkę Kolejorza w Chorzowie, 0:3 gdy pracę stracił trener Jose Marii Bakero. - W Chorzowie nigdy nam się nie gra łatwo, ale oczywiście jedziemy tam po trzy punkty, bo dobrze wiemy, jaki jest ścisk w tabeli, a Ruch to rywal, który z nami sąsiaduje i dobrze byłoby z nim zdobyć punkty - zapewnia Kamiński.

Lech wygrał dwa ostatnie mecze ligowe, z Górnikiem Zabrze 2:0 i Cracovią 2:1. - Jesienią pokazaliśmy, że potrafimy wygrać więcej niż dwa spotkania z rzędu. To na pewno zbudowało drużynę i podniosło nas w tabeli, dlatego teraz też musimy tę passę podtrzymać - zapowiada obrońca Kolejorza, choć przyznaje, że nikt w szatni nie rozdaje miejsc w tabeli. - My przede wszystkim musimy się skupić na tym, żebyśmy byli w tej ósemce, bo tabela jest tak spłaszczona, że po dwóch meczach się może wszystko odwrócić. Musimy się skupić na tym, żeby wygrywać, bo jeśli złapiemy taką passę jak na jesień, to będziemy w tej pierwszej czwórce.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.