Siatkarska PlusLiga większa czy elitarna?

Trzeba się zastanowić, czy powiększenie PlusLigi nie spowoduje tego, że straci ona swą elitarność - zastanawia się Ireneusz Mazur, były trener m.in. Skry Bełchatów i reprezentacji Polski, a obecnie komentator Polsatu Sport

Powiększać PlusLigę czy nie? A może zrobić w niej porządek i najsłabsze kluby wymienić na nowe? Władze Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej, która zarządza siatkarską ekstraklasą muszą podjąć decyzję, jaka będzie przyszłość PlusLigi. Przed jej rozszerzeniem ostrzegają jednak siatkarze i trenerzy. - Dwanaście drużyn to optymalna liczba. Więc tak naprawdę liczbę zespołów trzeba zmniejszyć, a nie powiększać ligę - mówi Andrzej Kowal, trener Asseco Resovii, z którą w ostatnich czterech sezonach trzykrotnie wygrywał mistrzostwo Polski. - W tych dwunastu drużynach też znajdzie się miejsce na grę dla młodych polskich chłopaków. Nie ma sensu poszerzać ligi, bo i tak nie ma terminów, a takie kluby jak nasz najdobitniej się o tym przekonują, jak wygląda zdrowie kadrowiczów. W pierwszym etapie rozgrywek większość z nich nie nadaje się do gry - dodaje.

Dyskusję o kształcie ligi wymusiły trzy nowe ośrodki, które chcą dołączyć do elity. Akces do PlusLigi zgłosiły GKS Katowice, Espadon Szczecin i Krispol Września. Teraz władze Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej będą sprawdzać, czy każdy z tych klubów spełnia wymogi, by wejść do elity. Chodzi m.in. o gwarancje budżetowe, odpowiednią halę itp. Każdy z tych klubów musi być też w najlepszej czwórce I ligi. Odkąd zamknięto PlusLigę i zaprzestano degradacji, ekstraklasa powiększana była dwukrotnie. Do elity dołączyły Cuprum Lubin, Czarni Radom, BBTS Bielsko-Biała i MKS Będzin. Dwie pierwsze ekipy wprowadziły ożywienie do rozgrywek, dwie ostatnie snują się w końcówce tabeli. Będzin w tym sezonie wygrał dopiero trzy spotkania. Czy w PlusLidze jest miejsce na kolejne jej powiększenie? - Jestem pewien, że zespoły z I ligi powinny dostać szansę na awans do PlusLigi, oczywiście pod warunkiem spełnienia określonych wymogów. Ale to czynnik sportowy powinien być najważniejszy. Oczywiście finansowy także, ponieważ nie może być tak, że kogoś nie stać na grę w ekstraklasie - mówi Ireneusz Mazur, komentator Polsatu Sport, a wcześniej trener m.in. AZS-u Olsztyn, Skry Bełchatów i reprezentacji Polski. - Trzeba się tylko zastanowić, czy liga powinna liczyć 16 zespołów. Wszystko oczywiście da się zorganizować, ale trzeba pomyśleć o tym, czy przy tak dużym rozbudowaniu ligi nie zatracimy jej elitarności, czy poziom będzie właściwy - dodaje. W samej lidze pomysłów podobno jest kilka. - Osobiście jestem za powiększeniem ligi do 16 zespołów, dobrze by było, żeby nowe ośrodki pojawiły się na mapie. Ale pomysłów jest kilka, jak choćby podział na grupy czy pozostawienie 14 zespołów - mówi Marek Karbarz, członek rady nadzorczej PLPS, która będzie sprawdzała, czy kandydaci do ligi spełniają wymogi. - Na pewno będą też dokładne audyty zespołów z PlusLigi, które widać, że mają problemy. Audyty będą przeprowadzać zewnętrzne firmy - dodaje. Władze ligi mogą relegować z niej zespół, który m.in. nie wygra w sezonie zasadniczym pięciu spotkań, nie ma odpowiedniego budżetu itp. Tyle tylko, że do tej pory nigdy jeszcze z tej możliwości nie skorzystały, choć kilka klubów miało problemy z płatnościami, a sportowo też nie osiągały odpowiednich wyników. Kończyło się na "grożeniu palcem". - Teraz ma być inaczej - zapowiada Karbarz i dodaje: - Pomysł braku spadków był po to, by drużyny, które wchodzą, mogły okrzepnąć w lidze, bo wiadomo, że wcześniej było tak, że jak ktoś wchodził, to często spadał z hukiem, w dodatku z długami. Ale jak ktoś nie okrzepł przez dwa czy trzy lata, to chyba już nie okrzepnie. Sportowo zagrożone są na razie trzy kluby: wspomniany MKS Będzin oraz AZS Częstochowa i Effector Kielce (po cztery zwycięstwa). Ale są też kluby z problemami finansowymi. - Kalendarz jest już wypełniony do granic możliwości. Zamiast rozszerzać ligę może lepszym pomysłem byłoby sprawdzenie tych, którzy w tej chwili grają w PlusLidze, czy spełniają wszystkie kryteria i ewentualnie za nich dokooptować nowe ekipy. Na 16 drużyn według mnie nie ma miejsca - mówi Fabian Drzyzga, rozgrywający reprezentacji Polski i Asseco Resovii. - Jeśli są zespoły, które aspirują do ligi, to absolutnie są zespoły, które nie powinny grać w PlusLidze - dodaje stanowczo Andrzej Kowal. Przeciwko rozszerzeniu ligi jest także spora grupa prezesów, nie tylko z czołówki ligi, ale także z klubów z jej ogona. - 16 zespołów to nie jest najlepsze rozwiązanie. Dla każdej ilości można wymyślić system gry, ale nie o to chodzi. Najlepszym rozwiązaniem jest 12-14 drużyn, ale o 12 na razie trzeba zapomnieć, to nierealne - mówi nam anonimowo jeden z prezesów zespołu z dolnych rejonów, który nie obawia się audytu. - Nie mamy problemów organizacyjnych, budżetowych, zaległości wobec zawodników. Sportowo też sobie radzimy, nie obawiamy się tego, że ktoś może z ligi wylecieć - dodaje. Akceptacji nie uzyskuje też pomysł podziału ligi na grupy, obojętne jakiego klucza by użyto. Kilku zespołom odebrano by możliwość gry np. z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, PGE Skrą Bełchatów czy Asseco Resovią. - A wiadomo, że to jest święto siatkówki. Na inne zespoły przychodzi mniej kibiców - zauważa Ireneusz Mazur. - Dlaczego mielibyśmy rezygnować z takich meczów? Wpływy z biletów to spory zastrzyk gotówki - stwierdza inny z prezesów ekstraklasowego klubu. Zmiany w regulaminie PlusLigi są jednak nieuniknione. - Być może wrócimy do tego, żeby ostatnia drużyna grała z pierwszą z I ligi baraż - zdradza Marek Karbarz. - To może mieć sens. Będzie też dodatkowy smaczek rywalizacji w dole tabeli, bo teraz nie ma znaczenia, które miejsce zajmiesz - kontynuuje prezes jednego z klubów i dodaje: - Nie wolno nam jednak odejść od wymogów, które postawiła PlusLiga, nie możemy wrócić do sal gimnastycznych. PlusLiga to produkt, trochę się na to napracowaliśmy i nie można się cofnąć. - Przy różnych pomysłach było już tak, że na początku je krytykowano, a później okazały się strzałem w dziesiątkę, było oczywiście też odwrotnie, więc trzeba spokojnie do tego podchodzić - kończy Ireneusz Mazur. - Pomysłów jest kilka, a co wejdzie w życie okaże się w czerwcu. Zobaczymy też, co wykażą audyty. Na razie zespoły niech grają, niech nie martwią się tym, że wisi nad nimi jakiś miecz czy coś podobnego - dodaje Marek Karbarz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA