Trener Szatałow: Tracenie w taki sposób bramek, to już choroba

Piłkarze Górnika Łęczna przegrali drugi mecz z rzędu. Tym razem ulegli na własnym boisku Termalice Bruk-Bet Nieciecza 1:2.

Sytuacja łęcznian, którzy walczą o awans do czołowej ósemki staje się coraz trudniejsza. Po dobrym początku rundy, kiedy to Górnik zremisował z Piastem Gliwice, krakowską Wisłą i pokonał Koronę Kielce przyszły dwie porażki - i to nie z ligowymi tuzami, ale z zespołami, które są bezpośrednimi rywalami zielono-czarnych w walce o zakwalifikowanie się do grona najlepszych drużyn w Polsce - Podbeskidziem Bielsko-Biała i właśnie Termaliką. A oto co mówili po spotkaniu trenerzy obu zespołów.

Piotr Mandrysz, Termalica

To był dla nas trudny mecz. Rozegraliśmy w ciągu sześciu dni trzy spotkania. Przejechaliśmy do Szczecina i z powrotem 1500 km. Zawodnicy dużo się nabiegali za piłką w środowym meczu z Legią [wygranym przez niecieczan 3:0 - przyp. red.]. Organizmu się nie oszuka, a my włożyliśmy w tamto spotkanie mnóstwo sił. Zdobycie pierwszej bramki wprowadziło nerwowość w poczynania drużyny gospodarzy - druga, zresztą piękna Wojtka Kędziory dała nam trochę luzu. Niestety brak sił nie pozwolił na skarcenie Górnika wyżej, bo świetną okazję miał Kuba Biskup. W końcówce truchleliśmy na ławce, gdyż nasza gra przypominała obronę Częstochowy, a łęcznianie strzelili kontaktową bramkę. Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa - to dla nas historyczny wynik, bo do tej pory Termalica jeszcze nigdy z Górnikem nie wygrała, więc dodatkowo jest mi miło, że stało się to z moim udziałem.

Jurij Szatałow, Górnik

Mamy dość mocną przewagę w pierwszej połowie, stwarzamy sytuacje, ale ich nie wykorzystujemy. Teramalika za dużo ich nie miała. Naszą bolączką jest niezdobywanie bramek. W drugiej połowie też mieliśmy okazje. Natomiast tracenie w taki sposób bramek - i to w trzecim meczu z rzędu to już choroba. Będziemy z nią walczyli. Duży niedosyt pozostawiła końcówka spotkania, kiedy to były okazje, ale nie mogliśmy strzelić.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.