Jesteś kibicem z Bielska-Białej? Dołącz do nas na Fejsie! >>
Jeden z kluczowych piłkarzy w drużynie trenera Roberta Podolińskiego zauważył, że ich piątkowi rywale byli bardziej wypoczęci. - Nie zapominajmy, że oni nie grali w ostatniej kolejce (z powodu złego stanu murawy przełożono mecz Korona - Wisła - przyp. red), my natomiast walczyliśmy u siebie z Łęczną. Czuliśmy dzisiaj w kościach to wtorkowe spotkanie - przyznał Możdzeń.
Po dobrej pierwszej połowie, w drugiej bielszczanie wyraźnie opadli z sił. - Wprowadzeni po przerwie zawodnicy Korony jednak nie zdecydowali o losach spotkania, bo bramka padła z autu. Jeżeli mieliśmy stracić bramkę, to po akcji rywala, a nie po indywidualnych błędach - żałował pomocnik Podbeskidzia.
Adam Mójta miał po piątkowym meczu mieszane uczucia. - Jest spory niedosyt, ale z drugiej strony w naszej sytuacji każdy punkt jest dla nas na wagę złota - stwierdził obrońca bielskiej drużyny. - Rozochociliśmy kibiców tymi ostatnimi trzema zwycięstwami, ten mecz zresztą też nie był zły. Zremisowaliśmy na bardzo ciężkim boisku, które na niewiele pozwalało. Tym niemniej stworzyliśmy wiele okazji - opisywał Mójta.
- Po to kibice przychodzą na stadion, żeby były te emocje - jedną piłkę się wykorzystuje, a innej nie udaje się strzelić. Dzisiaj mieliśmy z tym problem i trzeba poprawić koncentrację w kluczowych momentach, a wszystko będzie dobrze - zakończył bielszczanin.