Ratujmy co się da, choć "z pustego to I Salomon nie naleje"

Krótka piłka. Felieton Wiesława Pawłata

Koszykarze Startu do niemiłosiernych rozmiarów śrubują rekord spotkań bez zwycięstwa w Tauron Basket Lidze. Przegrali ich już jedenaście z rzędu i na razie wcale się nie zanosi na to, aby ta niechlubna seria została przerwana. Tym sposobem czerwono-czarni okupują ostatnie miejsce w tabeli, ale tak naprawdę to nic specjalnego się nie dzieje, bo zgodnie z regulaminem spadek im w tym sezonie nie grozi. Mogą zostać zdegradowani w przyszłym, o ile będą się spisywali równie słabo jak teraz.

Nie oznacza to jednak wcale, że mają się do porażek przyzwyczajać, bo grają nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla kibiców, a oni za przegranymi nie przepadają i mogą się od zespołu odwrócić.

Zastanawiam się, z czego wynika ta wyjątkowo kiepska postawa lublinian i dochodzę do wniosku, że jak ulał pasuje tu przysłowie "Z pustego to i Salomon nie naleje". Mam tu na myśli możliwości zawodników, jacy w Starcie grają. Po prostu przed sezonem zdecydowanie nie trafiono z transferami graczy - przede wszystkim zagranicznych, ale to zawsze jest loteria. Utwierdza mnie w tym przekonaniu fakt, że zespół prowadzi w tych rozgrywkach już trzeci trener, a wyników jak nie było, tak nie ma.

Z drugiej strony stare porzekadło mówi, że "tak krawiec kraje, jak mu materii staje", a że Start do potentatów finansowych nie należy, więc na zatrudnienie gwiazd go nie stać. Pewne światełko w tunelu pojawiło się po niedawnym zaangażowaniu dwóch graczy z Bałkanów, ale Marko Popović i Nikola Jeftić szybko dostroili się poziomem do kolegów i jak drużynie lubelskiej piłka nie chciała wpadać do kosza, tak dalej nie wpada. Szkoda mi tylko Michała Sikory, który w tak trudnym momencie przejął zespół, a jest na początku swojej trenerskiej drogi. Zawodnikiem był inteligentnym, więc mam nadzieję, że zdoła wyciągnąć odpowiednie wnioski i uratuje jeszcze w tym sezonie co się da.

DYSKUTUJ Z NAMI O LUBELSKIM SPORCIE NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA