Korona z handicapem na Podbeskidzie? "Nie liczmy na ich zmęczenie"

Dużo większa świeżość może być sporym atutem podopiecznych Marcina Brosza w piątkowym starciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (godz. 18). - Może, ale nie musi - uważa bramkarz żółto-czerwonych Zbigniew Małkowski.

Podczas gdy kielczanie w miniony wtorek odpoczywali, ekipa z Bielska-Białej w bardzo trudnych warunkach toczyła bój z Górnikiem Łęczna. - Zmęczenie ? Nie liczmy na to. Wiadomo, że po zwycięstwach organizm zawsze szybciej się regeneruje - podkreśla golkiper Korony. A zwycięstw zespół Roberta Podolińskiego ma w tym roku nadspodziewanie dużo (ostatnio trzy kolejne, w tym efektowne 4:1 z Lechem Poznań). Efekt jest taki, że z drużyny, która po klęsce na rozpoczęcie ligowej wiosny z Lechią Gdańsk skazywana była przez wielu na niechybny spadek, zrobił się poważny kandydat do awansu do grupy mistrzowskiej. Zaskoczenie ? - Dla mnie absolutnie nie. Podbeskidzie gra już w ekstraklasie kilka sezonów i zawsze druga runda jest w ich wykonaniu dużo lepsza. Ekipa spod Klimczoka ma swój charakter, grają z zaangażowaniem i pasją, ale my musimy ich w tym przewyższyć. Jeśli wykorzystamy wszystkie swoje atuty, jest to zespół w naszym zasięgu - podkreśla trener Marcin Brosz.

Jakie to atuty ? W tym roku przede wszystkim skuteczność. W tym roku, w trzech spotkaniach, żółto-czerwoni zdobyli o połowę goli mniej niż w dwudziestu jeden pojedynkach jesienią. - O to póki co nie musimy się martwić. Nasz problem leży gdzie indziej. Najprościej mówiąc jest nim brak konsekwencji. Nie da się inaczej nazwać tego, że dwukrotnie po siedemnastu minutach prowadzimy 2:0 i nie potrafimy tego prowadzenia utrzymać - mówi kielecki szkoleniowiec.

I podobnie jak przed niedoszłym meczem z Wisłą zapowiada zmiany w składzie. Te najważniejsze w linii obrony, bo cztery żółte kartki nadal eliminują z gry Radka Dejmka. Na szczęście, trzy dodatkowe dni wystarczyły, by z urazem uporał się Dmitrij Wierchowcow i raczej pewne jest, że w piątkowym spotkaniu pokieruje kielecką defensywą. Kto utworzy z nim duet stoperów? Wariantów jest kilka, ten najbardziej prawdopodobny to występ Senegalczyka Pape Diawa.

Ale... - Przepisy mówiące o limicie w wyjściowym składzie zawodników spoza Unii Europejskiej wiążą nam ręce. Na swoją szansę czekają przecież Siergiej Pilipczuk czy Vania Marković. Szczerze mówiąc, często bywa tak, że forma na treningach nie odzwierciedla tego, kto gra w podstawowej "jedenastce". Na to jednak niestety nie mamy wpływu - przyznaje trener Brosz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA