Cracovia - Zagłębie Lubin 1:2. Pomarańczowe przekleństwo

Po ośmiu spotkaniach bez porażki u siebie Cracovia przegrała. Przy ul. Kałuży lepsze okazało się Zagłębie Lubin.

Poprzedni raz krakowianie przegrali we wrześniu z Termalicą Bruk-Betem Nieciecza 2:3. Co łączy te porażki? Pomarańczowe stroje zwycięzców.

Trener Jacek Zieliński nieco zaskoczył składem. W meczach z Górnikiem Zabrze i Termalicą Bruk-Betem zagrała żelazna jedenastka. Przeciwko Zagłębiu zabrakło w niej Pawła Jaroszyńskiego. Lewy obrońca jeszcze w środę normalnie trenował i podczas wewnętrznej gierki był w silniejszym składzie. Tymczasem z powodu kontuzji w ogóle nie było go w kadrze meczowej. W wyjściowej jedenastce zastąpił go Łukasz Zejdler, który ostatnio wchodził jako pierwszy zmiennik. Na ławce usiadł pozyskany w tym tygodniu z AS Roma Tomas Vestenicky.

Przed spotkaniem Jakub Wójcicki, pomocnik Cracovii, zapowiadał, że wraz z kolegami chcą zbudować solidną twierdzę przy ul. Kałuży. Wszystko jest na dobrej drodze, bo z ostatnich ośmiu spotkań u siebie piłkarze trenera Jacka Zielińskiego siedem wygrali, a jedno zremisowali. - Chcemy, by rywale bali się, gdy grają u nas - podkreślał prawoskrzydłowy.

Piłkarze Zagłębia jednak nie przestraszyli się, a wręcz przeciwnie - zrobili wiele, by respektu nabrali gospodarze. Grali od początku bardzo wysoko i bardzo ostro - nie szczędzili łokci (Maciej Dąbrowski i Aleksandar Todorovski). Cracovia próbowała przeciwstawić się techniką, ale brakowało jej takiego polotu jak w pierwszym meczu w 2016 r. z Górnikiem. Wymiana podań z pierwszej piłki wychodziła krakowianom za rzadko - częściej skutecznie takie próby przerywali zawodnicy Zagłębia. Do tego, zamiast grać po ziemi, piłka latała w powietrzu, a tam pojedynki częściej wygrywali goście.

W efekcie przyjezdni nie pozwolili Cracovii rozwinąć skrzydeł i częściej przebywali na jej połowie. Przy ul. Kałuży kibice mogli przecierać oczy ze zdumienia, bo takiej sytuacji dawno w tym sezonie nie widzieli. Co chwila gospodarze ratowali się wybiciem piłki przez bramkarza, a Piotr Polczak do przerwy napracował się za całe 90 minut. Gol jednak wisiał w powietrzu i w końcu stoper Cracovii się pomylił. Już w doliczonym czasie pierwszej połowy. Najpierw się potknął i przewrócił, a gdy próbował ratować sytuację, sfaulował w polu karnym Krzysztofa Piątka.

- Klasowa drużyna powinna utrzymywać piłkę z daleka od własnego pola karnego. A my popełniliśmy błąd - przyznał Wójcicki.

W przerwie trenerowi Zielińskiemu nie pozostało nic innego, jak wstrząsnąć drużyną. I na pewno to zrobił. Zdjął z boiska Marcina Budzińskiego, a w jego miejsce wszedł Boubacar Diabang. Okazało się, że szkoleniowiec miał nosa. Cracovia wyszła na drugą połowę odmieniona, zepchnęła Zagłębie do obrony i po 10 minutach wyrównała właśnie dzięki Senegalczykowi.

Gospodarze chcieli iść za ciosem, ale zapominali o obronie i Zagłębie wychodziło z kontratakami w przewadze liczebnej. Robiło to dość nieporadnie, aż w końcu Łukasz Janoszka nie zwlekał ze strzałem i goście znów prowadzili.

Krakowianie dążyli do wyrównania, a trener dokonywał kolejnych zmian. Tym razem już nie tak trafionych, bo Dariusz Zjawiński niemal tradycyjnie niczego pozytywnego nie wniósł. Podobnie jak Anton Karaczanakow. Na boisku został za to do końca Erik Jendrisek, któremu tym razem piłka głównie plątała się między nogami.

Cracovia - Zagłębie Lubin 1:2 (0:1)

Gole: Diabang (54.) - Starzyński (45.), Janoszka (63.).

Cracovia: Sandomierski - Deleu Ż, Wołąkiewicz, Polczak, Zejdler - Budziński (46. Diabang), Dąbrowski - Wójcicki (73., Karaczanakow), Cetnarski, Kapustka Ż (72., Zjawiński Ż) - Jendrisek.

Zagłębie: Polacek - Todorovski Ż, Guldan, Dąbrowski, Tosik Ż - Kubicki Ż, Rakowski (59. Ł. Piątek) - Woźniak Ż, Starzyński, Janoszka (76., Janus) - K. Piątek (85., Papadopulos).

Copyright © Agora SA