Korona uwierzyła w grupę mistrzowską? "Jesteśmy naładowani, ale..."

Świetny występ przeciwko gdańskiej Lechii rozbudził wśród kieleckich kibiców nadzieje na walkę o czołową "ósemkę" Ekstraklasy. - To tylko jeden z kolejnych meczów - studzi emocje przed sobotnim starciem z Górnikiem Łęczna (godz. 15.30) trener Marcin Brosz.

Jego zawodnicy mają rachunki do wyrównania ze swoim najbliższym rywalem. Oba ubiegłoroczne spotkania na własnym boisku z Górnikiem przegrali i to w bardzo słabym stylu (0:2 i 1:3). - Każde ma swoją historię. Przy maksymalnej koncentracji i odpowiednim zaangażowaniu, Górnik jest w naszym zasięgu - przekonuje szkoleniowiec Korony.

W sobotnim pojedynku najprawdopodobniej będzie miał do dyspozycji pełny skład. Najprawdopodobniej, bo uraz mięśnia czworogłowego nie daje spokoju Bartoszowi Rymaniakowi. - Dopiero w środę rozpocząłem treningi z drużyną na pełnych obrotach. Ja czuję się gotowy do gry, ale wszystko teraz zależy od masażystów i trenera - mówi prawy obrońca Korony.

Ale podkreśla, że jego koledzy z zespołu do sobotniego meczu muszą podejść maksymalnie zmobilizowani. - To prawda, jesteśmy naładowani zwycięstwem z Lechią, ale pamiętajmy, że Lechia wygrała kilka dni wcześniej 5:0 z Podbeskidziem. Zachowajmy chłodną głowę jednocześnie wierząc w swoje umiejętności - dodaje 26-letni obrońca.

Jego obecność w wyjściowej "jedenastce" jest niejedyną przedmeczową niewiadomą. Po słabszym występie Charlie Trafforda przeciwko Lechii, a także biorąc pod uwagę powrót do składu Vanji Markovicia (powrócił z testów w norweskim Stromsgodstet), Bartłomieja Pawłowskiego roszady w drugiej linii wydają się być nieuniknione. - Rozważamy każdy wariant - ucina temat kielecki szkoleniowiec.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.