- Pamiętam, kiedy pierwszy raz wszedłem na Stadion Olimpijski w Rzymie i zobaczyłem tych wszystkich ludzi. Pomyślałem, że bardzo chcę dla nich zagrać, ale to nie takie proste. Może tu, w Polsce, będę mógł się pokazać? - zastanawia się niespełna 20-letni napastnik.
Podobno mógł wybrać. Chciała go Cracovia, ale z Wisły też dzwonili. Słowak twierdzi, że podjął decyzję, kiedy tylko zobaczył tabelę ekstraklasy. Skoro jedni są na podium, a drudzy bliżej dna, to nie było się nad czym zastanawiać. Zanim podpisał kontrakt, zadzwonił jeszcze do Erika Jendriszka, napastnika Cracovii, by dopytać o atmosferę w drużynie.
Vestenicky dopiero wchodzi do dorosłej piłki, ale lekcje we Włoszech mają zaprocentować. Zresztą tam miał się od kogo uczyć, bo trenował m.in. ze słynnym Francesco Tottim, o którym mówi: "jeden z moich idoli". Skauci AS Roma wypatrzyli go na mistrzostwach świata do lat 17, gdzie błysnął skutecznością - zdobył pięć bramek.
Wspomina, jak wchodził do szatni pierwszej drużyny Romy. Przeżył szok. Rękę wyciągnął do niego Daniele De Rossi, reprezentant Włoch. Vestenicky opowiada: - Powiedział: "będzie dobrze, pomogę ci". Stałem jak zamurowany. Wyobraź sobie: pierwszy trening w wielkim klubie i taki piłkarz do ciebie podchodzi!
Wcześniej grał w drużynie młodzieżowej Romy. Prowadził go... Alberto De Rossi, ojciec Daniele. I wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Szybko nauczył się włoskiego, bo Roma zapisała go na indywidualny kurs. Na boisku też było nieźle. Kiedy w juniorskiej Lidze Mistrzów strzelił gola Manchesterowi City, przylgnął do niego pseudonim "Bombowiec".
- U Włochów widać wielki profesjonalizm, a np. po Tottim nie dało się poznać, że jest gwiazdą. Oczywiście nie byliśmy najbliższymi przyjaciółmi, ale mieliśmy normalny kontakt. W szatni podchodził do najmłodszych, pytał: "jak się masz?", był w porządku. A poza tym wiele się od niego nauczyłem. Może najlepsze lata ma za sobą, ale widać było klasę - opowiada Vestenicky.
Ale o grze na wypełnionym po brzegi Stadionie Olimpijskim mógł tylko marzyć. Dlatego został wypożyczony do Modeny, zespołu występującego w Serie B (drugi poziom rozgrywek). Kiedy dowiedział się, że trenerem jest tam Hernan Crespo, kiedyś świetny napastnik reprezentacji Argentyny, podjął szybką decyzję: "jadę!". Drużyna zaczęła jednak dołować i od szkoleniowca usłyszał, że jest za młody, a on do walki o utrzymanie potrzebuje doświadczonych piłkarzy.
Stąd decyzja o wyjeździe do Krakowa, gdzie chce zacząć grać regularnie. Tu jego przewodnikiem i tłumaczem został Jendriszek. Zdążył mu pomóc z formalnościami związanymi z wynajmem mieszkania i założeniem konta w polskim banku. - Mnie też starsi piłkarze pomogli, kiedy przeprowadzałem się do Niemiec. Ale polski nie różni się bardzo od słowackiego, więc Tomas sobie radzi - zapewnia Jendriszek.
Vestenicky przekonuje, że Roma chciała go zostawić, ale tam grałby co najwyżej w rezerwach. O występach w Serie A na razie nie było mowy. Trzeba by było wygrać rywalizację m.in. z... Edinem Dżeko, byłą gwiazdą VfL Wolfsburg i Manchesteru City. - Najważniejsze, by zacząć grać. Były różne opcje: Belgia, Holandia, Polska... W końcu wybrałem Cracovię - mówi napastnik.
Jendriszek: - Opowiadałem trenerowi, że Tomas strzelał dużo bramek w drużynach młodzieżowych i że może się nam przydać. Chce się przebić do seniorskiej piłki, ale oczywiście nie można przesądzić, czy mu się uda już teraz. Oby to był dobry ruch.